Sei
Dowiedziałam się dwóch rzeczy.
Pierwszą z nich jest fakt, że naprawdę ciężko oddychało się powietrzem o
konsystencji budyniu, szybko biegnąc w dodatku. Druga z nich była nawet
bardziej oczywista i w tamtej chwili wiedział o niej każdy mieszkaniec wioski.
Konoha została zaatakowana. O tak, to nie był żaden kaprys przyrody, czy też
moje chore wahania nastrojów spowodowane hormonami. Bladoczerwony księżyc był
sprawką Madary, a pełne przerażenia krzyki i ujadanie psów, utwierdziły mnie w
tym, że jego armia zdążyła wkroczyć na teren wioski. Kimkolwiek ona była.
Nie bardzo chciałam się rozglądać na boki, choć jako profesjonalny ninja (którym nie byłam) powinnam badać otoczenie i obeznać się w sytuacji. Ale skoro nawet Kakshiemu, który kurczowo trzymał moją dłoń, nieświadomie motywując mnie tym do dalszego biegu, nie udało się zachować całkowitego spokoju, to co dopiero ja bym zaczęła robić, gdybym dowiedziała się co nam zagraża. Mimo to miałam tyle pytań!
Nie bardzo chciałam się rozglądać na boki, choć jako profesjonalny ninja (którym nie byłam) powinnam badać otoczenie i obeznać się w sytuacji. Ale skoro nawet Kakshiemu, który kurczowo trzymał moją dłoń, nieświadomie motywując mnie tym do dalszego biegu, nie udało się zachować całkowitego spokoju, to co dopiero ja bym zaczęła robić, gdybym dowiedziała się co nam zagraża. Mimo to miałam tyle pytań!
W końcu jeszcze niedawno
byłam w moim/Kakashiego domu i prowadziłam sobie miłą pogawędkę z Sasuke, gdy
tu nagle wparowuje Kakashi, całuje jak na filmach i prowadzi pędem nie wiadomo
gdzie. Nie miałam przy sobie żadnej broni, nie licząc tej, która znajdowała się
w torbie od Sasuke. Ale przecież jak zaatakuje mnie wrogi ninja, to nie
poproszę go o minutkę czasu, bo muszę wśród tego żelastwa znaleźć kunai. Tak,
myślę, że Madara by poczekał. Pffff.
Nakierowując się na temat Madary. Zdążyłam skojarzyć fakty zaatakowania wioski z obsesją Starego Uchihy na moim punkcie i jak widać Kakashi również zorientował się w sytuacji. Czułam, że jeśli Hatake nie zaprowadzi mnie tam, gdzie chciał mnie zaprowadzić, to może nie być za wesoło. Wiedziałam, że gdyby Madara zagrodził nam teraz drogę, to nie mieliśmy żadnych szans go pokonać. Skąd to wiedziałam? Przeczucie, można powiedzieć. Albo to, że duszne powietrze mogło być spowodowane olbrzymią ilością potężnej energii kumulującej się gdzieś na obrzeżach wioski, a ta energia niewątpliwie należała do Madary. Szczerze, to w tamtej chwili byłam święcie przekonana, że wystarczyło jedno pstryknięcie by uśmiercić mnie i Kakashiego. Natychmiastowo. Albo przy naszych dwóch ostatnich spotkaniach grzecznie zostawiał swoją moc w domu i kazał jej się nigdzie nie ruszać, albo jakimś cudem byłam na nią bardziej odporna niż teraz. Coś mi się nie zgadza w logice jakoś. W końcu przy naszym pierwszym spotkaniu porządnie krwawiłam, a i owszem, ale nie pamiętam, bym połykała budyń zamiast rzadkiego powietrza. A przecież później odbyłam kilkanaście treningów z Kakashim, więc logicznie rzecz biorąc powinnam stać się silniejsza. Coś źle wyliczyłam? No musiałam coś źle wyliczyć, skoro teraz ledwo zipałam!
- Szybciej – rozkazał Kakashi stanowczo, głosem stłumionym przez gniew.
Oho! Kakashi był wkurzony. Madara musiał naprawdę wyczynić coś niesamowitego, skoro zdołał doprowadzić Ktosia do takiego stanu.
Nakierowując się na temat Madary. Zdążyłam skojarzyć fakty zaatakowania wioski z obsesją Starego Uchihy na moim punkcie i jak widać Kakashi również zorientował się w sytuacji. Czułam, że jeśli Hatake nie zaprowadzi mnie tam, gdzie chciał mnie zaprowadzić, to może nie być za wesoło. Wiedziałam, że gdyby Madara zagrodził nam teraz drogę, to nie mieliśmy żadnych szans go pokonać. Skąd to wiedziałam? Przeczucie, można powiedzieć. Albo to, że duszne powietrze mogło być spowodowane olbrzymią ilością potężnej energii kumulującej się gdzieś na obrzeżach wioski, a ta energia niewątpliwie należała do Madary. Szczerze, to w tamtej chwili byłam święcie przekonana, że wystarczyło jedno pstryknięcie by uśmiercić mnie i Kakashiego. Natychmiastowo. Albo przy naszych dwóch ostatnich spotkaniach grzecznie zostawiał swoją moc w domu i kazał jej się nigdzie nie ruszać, albo jakimś cudem byłam na nią bardziej odporna niż teraz. Coś mi się nie zgadza w logice jakoś. W końcu przy naszym pierwszym spotkaniu porządnie krwawiłam, a i owszem, ale nie pamiętam, bym połykała budyń zamiast rzadkiego powietrza. A przecież później odbyłam kilkanaście treningów z Kakashim, więc logicznie rzecz biorąc powinnam stać się silniejsza. Coś źle wyliczyłam? No musiałam coś źle wyliczyć, skoro teraz ledwo zipałam!
- Szybciej – rozkazał Kakashi stanowczo, głosem stłumionym przez gniew.
Oho! Kakashi był wkurzony. Madara musiał naprawdę wyczynić coś niesamowitego, skoro zdołał doprowadzić Ktosia do takiego stanu.
Tak szczerze, to mnie
delikatnie rozzłościła jego uwaga. Przecież pędziłam jak szalona z ledwością
łapiąc oddech! Nie wierzyłam w to, że mogłam poruszać się, choć trochę
szybciej. Zresztą nie dzieliła nas specjalnie duża odległość. Biegłam prawie że
równo z nim. Nie miał się, o co czepiać! Ale jako, że w takiej sytuacji ja też
nie powinnam marudzić, to trzymałam język za zębami i pozwalałam mu prowadzić. Wtem
powietrze przeszył wybuch, tak potężny, że ziemia zadrżała pod jego natężeniem,
a co za tym idzie, ja wraz z nią. Poderwałam głowę do
góry, w momencie, gdy nade mną i Kakashim przelatywała olbrzymia, płonąca
skała, która z impetem uderzyła w stojący obok budynek, w sekundę zamieniając
go w ruinę. Gdy płonące drewno wystrzeliło w górę pod wpływem uderzenia,
zmierzając wprost w naszą stronę, ja sama pchnęłam Kakashiego, by ten
przyspieszył biegu. Dawka adrenaliny sprawiła, że potrafiłam się zmusić do
wielu rzeczy. Zerknęłam przez ramię na płonący dom i przełknęłam ślinę. Skała, która
go zmasakrowała wciąż żarzyła się ciemnym ogniem, a iskry buchały spod jej
czerwonej skorupy. Wyglądała jak płonący meteoryt. Gdy ponownie poderwałam
głowę ku niebu, ujrzałam więcej szybujących skał w kierunku wioski. Wszyscy
hokage, miejcie nas w opiece. Madara miał ze sobą siły galaktyki. Jak my mamy z
tym walczyć?!
Obito
A
jednak zrobił to, tak jak zapowiadał. Jednak nie spodziewałem się, że wszystko
stanie się tak szybko. Madara jest geniuszem, wiedziałem o tym od dawna, tak
samo jak każdy istniejący shinobi na świecie. Lecz nie przypuszczałem, że zdoła
w tak krótkim okresie czasu zebrać, liczącą ponad dziesięć tysięcy, armię
białych Zetsu. Nawet niewyszkoleni, stanowili wielkie zagrożenie dla wioski,
która na pewno nie miała tylu wojowników w zanadrzu. Do stworzenia takiej armii
potrzebował kogoś posiadającego geny Hashiramy. Zatem kto? Kto był na tyle
silny, by dać Madarze taką moc?!
Byłem
sfrustrowany. Od zawsze myślałem, że wiem wszystko. Uważałem, że znam każdy
krok Madary, ale ten dziad nie o wszystkim mi mówił, co teraz przysporzyło
wiele problemów. W roztargnieniu chwyciłem za leżącą na ziemi kaburę i zacząłem
pakować do niej najpotrzebniejsze rzeczy. Przyspieszone tykanie zegara,
przypominało mi o zmarnowanym czasie, a stęchłe powietrze, którym wypełniona
była ta nora, nagle zaczęło mi przeszkadzać. Za ile tu przybędą? Czy w ogóle
przybędą? Gdybym tylko ostrzegł go wcześniej! Obiecałem, że będę informować go
o każdym, pojedynczym zdarzeniu, by ona była bezpieczna. A teraz dałem im
zaledwie kilkanaście sekund przewagi. Czy to wystarczyło, by uszli z tego żywi?
Myśli kołowały swobodnie w mojej głowie, pozbawione wszelakiej grawitacji i
sprawiały, że zacząłem czuć wyrzuty sumienia. Kto by pomyślał, że Madara
zachowa wobec mnie jakiekolwiek środki ostrożności. Zawsze uważałem, że był
zbyt dumny, by uznać mnie za zagrożenie. A jednak. Madara, ty podstępny draniu…
Wtem
usłyszałem pukanie. Regularne trzy uderzenia, między z trzysekundowymi
odstępami. Zapiąłem szybko suwak kabury i przypiąłem ją do pasa, szybkim
krokiem zmierzając w kierunku prowizorycznych drzwi. Kryjówka moja i Madary nie
była zbyt wyszukana, gdyż składała się z ciągu podziemnych korytarzy i choć
liczyła w sobie mnóstwo wolnych pokoi, to napawała uczuciem klaustrofobii.
Trikiem, który zastosowaliśmy, by nikt nas nie wykrył była iluzja, dzięki
której, otwór prowadzący do wejścia, stawał się niewidoczny dla niechcianych
gości. Jako, że iluzjonistą byłem ja i Madara, to technika była wystarczająco
silna, by zmylić nawet Kakashiego. Szybko złączyłem dwa palce prawej dłoni,
środkowy oraz wskazujący, zdejmując Genjutsu i biorąc głęboki oddech. Spiąłem
się lekko, gdy usłyszałem stłumiony głos Kakashiego, a później skrzyp
otwieranej klapy.
Przygotowywałem
się na to spotkanie kilka długich lat, ale wciąż nie czułem się w pełni gotowy.
Pierwsza zeszła ona. Już na pierwszy rzut oka widać było, że jest zagubiona i
zła jednocześnie. Urosła od naszego ostatniego spotkania, ale nie za wiele. Ha,
zawsze wiedziałem, że będzie niska, a ona nigdy nie chciała przyjąć tego do
wiadomości. Jej jasne włosy, teraz przyklejały się do twarzy od potu, a ona
sama oddychała ciężko. Zmierzyła mnie czujnie, ciemno-zielonymi oczami, a ja
nie mogłem powstrzymać drobnego uśmiechu. Ulga, która spadła na mnie, sprawiła,
że poczułem się lżejszy o tonę. Gdy Kakashi zeskakiwał na dół, ja już uśmiechałem
się od ucha do ucha, jak głupi.
Ona pochyliła się delikatnie w jego stronę i nie
spuszczając ze mnie nieufnego spojrzenia, wyszeptała mu do ucha.
-
To jakiś wariat… - Złapała Kakashiego za rękaw koszuli i przysunęła się bliżej
niego. – Teraz wycofujemy się powoli, małymi krokami…
Na
to stwierdzenie wyszczerzyłem się jeszcze mocniej, choć blizny na moim prawym
policzku mogły to trochę zniekształcić. O ile z wyglądu się trochę zmieniła, o
tyle charakter wciąż miała taki sam.
-
Sei! – Z głośnym przywitaniem, rzuciłem się w jej stronę, mocno obejmując ją
ramionami i podnosząc z ziemi. Nie miałem w zanadrzu nic bardziej wyszukanego,
zresztą nie jestem dobry w te klocki. – Jak dobrze widzieć cię w jednym
kawałku!
-
Nie dość, że wariat to jeszcze zboczeniec! – wydusiła sponad mojego ramienia...
Może
faktycznie, trochę za mocno ją przycisnąłem… Miałem nadzieję, że jednak jakoś
zareaguje, ale widocznie nie spodziewała się takiego przygotowania. Cóż… ja też
tego nie planowałem. Ja niczego nie planowałem…
-
Interweniuj! – Gdy usłyszałem, że jej głos stał się ochrypły, sam puściłem ją z
ciężkim westchnieniem.
Kakashi
przyglądał nam się w rozbawieniu, na co Sei nie reagowała zbyt entuzjastycznie.
-
Powinnaś milej witać swoich starych przyjaciół – mruknąłem, krzyżując ręce na
piersi i wciąż w dobrym humorze obserwując jak marszczy brwi.
Dobra,
byłem lekkim hipokrytą. Dobrze wiedziałem, że mnie nie pamięta i to ja
powinienem przejąć pałeczkę „przywitań”… ale stawała się taka urocza, gdy była
zdezorientowana. Co, gdy jeszcze mieszkaliśmy wraz z Madarą, zdarzało się jej
dosyć często…
-
Znamy się? – zapytała wyraźnie zdziwiona, przyglądając mi się uważnie.
I
tutaj wkroczył Hatake.
-
Sei, to jest Obito Uchiha – wyraz twarzy dziewczyny się zmienił – twój
wieloletni przyjaciel. Tak właściwie, to nasz wieloletni przyjaciel.
-
Mhm… - wydała z siebie, nerwowo przygryzając wargę i nie spuszczając ze mnie
wzroku. – Kojarzę cię – oznajmiła w końcu, na co uśmiechnąłem się.
Tak
właściwie, to nie wymagałem od niej więcej. Z potrójnie zapieczętowaną pamięcią
to cud, że w ogóle mnie kojarzyła.
- Co my tu tak właściwie robimy? –
zapytała po chwili ciszy, a jej ton zdradzał, że była już bardzo
zniecierpliwiona.
- Zamierzamy cię ukryć – oznajmił
spokojnie Kakashi, domyślając się jej reakcji.
- Przed Madarą, tak? – mruknęła
wściekle. – Podczas gdy dziesiątki niewinnych ludzi się z nim zmaga, ja, jego
cel, będę sobie siedzieć w bunkrze i popijać herbatkę?
- To nie bunkier – powiedziałem,
krzywiąc się.
- Więc co? – zapytała, ale nie
wyglądała, by obchodziło ją to w najmniejszym stopniu.
- Kryjówka Madary – Kakashi postanowił zabrać
głos i znów cierpliwie oczekiwał reakcji Sei.
Oj, ja też wiedziałem, że nie
będzie ona normalna.
- Mhm… - dziewczyna skrzyżowała
ręce na piersiach i zacisnęła usta, unikając kontaktu wzrokowego. Uporczywie
wpatrywała się w posadzkę, co chwila wydając z siebie „Mhm, mhm”
- Możesz powtórzyć? – zapytała po
chwili uporczywie wbijając wzrok w twarz Kakashiego. – Ale tym razem tak
zupełnie poważnie.
Dostrzegłem, że kącik usta Kakashiego powędrował ku górze. Położył dłonie na jej ramionach i nie przerywając kontaktu wzrokowego, powiedział niczym do dziecka:
Dostrzegłem, że kącik usta Kakashiego powędrował ku górze. Położył dłonie na jej ramionach i nie przerywając kontaktu wzrokowego, powiedział niczym do dziecka:
- Jesteśmy. W. Kryjówce. Madaray.
- Pięknie! – Sei podniosła ręce z rozmachem,
tym samym zrzucając dłonie Kakashiego. – Pięknie, cudownie wspaniale! Ukrywacie
mnie przed Madarą w kryjówce Madary! Przyznać się, który z was jest mózgiem tej
operacji.
- Pomysł był mój, ale to nie tak…
– powiedział Kakashi rozbawiony, ale Sei uciszyła go gestem.
Zmierzyła go nieprzychylnym spojrzeniem, marszcząc usta.
Zmierzyła go nieprzychylnym spojrzeniem, marszcząc usta.
- A myślałam, że jest tu tylko
jedna osoba niespełna rozumu.
- Nie jesteś niespełna rozumu –
powiedziałem łagodnie – Po prostu…
- Nie mówiłam o sobie! – wybuchła,
ale po chwili westchnęła i złapała się za skronie masując je. – Dobra, dobra,
dobra… będziemy tu tak stać czy może w końcu raczycie ruszyć się z miejsca?
Nie czekając na naszą odpowiedz, odgarnęła długie, kasztanowe włosy na ramię i powędrowała w głąb korytarza, jakby doskonale wiedziała, co robi.
Nie czekając na naszą odpowiedz, odgarnęła długie, kasztanowe włosy na ramię i powędrowała w głąb korytarza, jakby doskonale wiedziała, co robi.
- Sei… - zacząłem, ale Kakashi uciszył
mnie machnięciem ręki – Huh, co jest?
Dostrzegłem błysk w jego oku.
- Zorientuje się, gdy dojdzie do zaułku – szepnął, na tyle cicho by nie usłyszała.
- Zły z ciebie człowiek.
- Uch! – Usłyszeliśmy poirytowaną Sei w tym samym momencie, a już po chwili światło świec padło na jej pełną złości twarz, gdy wracała.
- Czy możecie mnie informować, chociaż o takich rzeczach jak ślepe zaułki, do których zmierzam? Dlaczego po prostu stoicie w miejscu, zamiast zacząć coś robić.
- Zamierzaliśmy – powiedziałem. – Ale wtedy ty poszłaś nie w tę stronę co trzeba.
- Nie w tę stronę? Przecież tu nie ma innej strony…
Kakashi wskazał palcem na wylot w suficie, podnosząc brwi.
- Kto powiedział ci, że zamierzamy cię tu ukryć?
- Przyszliśmy stamtąd – burknęła pod nosem.
- Więc możemy też tędy wyjść.
- Zamknij się już. – Zdenerwowana wyskoczyła na zewnątrz.
Dostrzegłem błysk w jego oku.
- Zorientuje się, gdy dojdzie do zaułku – szepnął, na tyle cicho by nie usłyszała.
- Zły z ciebie człowiek.
- Uch! – Usłyszeliśmy poirytowaną Sei w tym samym momencie, a już po chwili światło świec padło na jej pełną złości twarz, gdy wracała.
- Czy możecie mnie informować, chociaż o takich rzeczach jak ślepe zaułki, do których zmierzam? Dlaczego po prostu stoicie w miejscu, zamiast zacząć coś robić.
- Zamierzaliśmy – powiedziałem. – Ale wtedy ty poszłaś nie w tę stronę co trzeba.
- Nie w tę stronę? Przecież tu nie ma innej strony…
Kakashi wskazał palcem na wylot w suficie, podnosząc brwi.
- Kto powiedział ci, że zamierzamy cię tu ukryć?
- Przyszliśmy stamtąd – burknęła pod nosem.
- Więc możemy też tędy wyjść.
- Zamknij się już. – Zdenerwowana wyskoczyła na zewnątrz.
Od autorki:
Tak, tak, czy wy to widzicie!? To nie zwidy, to nie majaki, ja tu naprawdę dodałam rozdział 20! Szok, szok, szok.
Wracam jako autorka marnotrawna, by poprowadzić tą historię do końca. Szablonu nie ma, bo się pokłóciłam z graficzką. Ale będzie! Jak już się pogodzimy :D
Więc... jesteście tu jeszcze?
Hej, hej, hej! Co tak krótko? Co prawda czytanie zajęło mi trochę czasu, no ale znowu wszystko sprzysięgło się przeciwko mnie. Zawsze tak jest.
OdpowiedzUsuńPoprawiłaś mi humor jeszcze bardziej. Ale chwila. Zaczęło się źle- jest po północy a Ty tu piszesz, że Sei biegnie, a powietrze jest jak budyń. BU-DYŃ! Jutro muszę jakiś zjeść, bo nie wytrzymam.
A tak poza tym to reszta była już świetna. Szczególnie "pfff" <3 Soł tru. Madara zawsze poczeka, bo to Madara, stary dziad, który i tak długo stał w miejscu z planem, że nic się nie stanie, jak Sei poszuka sobie kunaia.
Kolejny rozdział, w którym utożsamiam się z Sei. Najpierw bieg, którego też pewnie nie przeżyłabym, a potem jeszcze ten nieogar co się wokół dzieje :)
Chwila, więc Obito jest tym dobrym jednak? Tego się nie spodziewałam (no chyba, że wcześniej to było wspomniane, a ja znowu czegoś nie załapałam, co jest całkiem możliwe). Narracja prowadzona przez jego osobę jest tak fajna jak Sei, może dlatego, że się ona tam pojawia i Obito opisuje jej zachowanie <3 Ślepy zaułek, ah to szczęście...
"A teraz wycofujemy się powoli, małymi kroczkami"- leżę i kwiczę. Kolejna poważna sytuacja, kolejna dawka śmiechu (y) Obito-zboczeniec, hahaha, czemu ostatnio wszyscy są postrzegani jak zboczeńcy? Why? XD
Zaciekawiłaś mnie tym planem ukrycia Sei. Dobra spoko, Kakashi zabrał ją do kryjówki Madary, gdzie czekał na nich sprzymierzeniec. Ale weszli tak tylko po to, aby zabrać go ze sobą i wyjść tym samym wejściem? No tak, już to widzę ‘Hahaha.
Tak napiszę ten rozdział, że wszyscy będą
się czuli jak Sei. Będą tacy nieświadomi
wszystkiego...*zacieranie rąk*"(-> A napewno Sefia) Pewnie tylko ja tak się
czuję -.-
A ja miałam taką nadzieję, że nowy szablon skomentuję. A tu nic. Myślałam, że sama będziesz go robić. W sumie ze samym sobą też się można kłócić albo monologować (^^), więc może o sobie mówiłaś... Nie, chyba jednak nie (a może jednak tak?)- właśnie o tym mówię xD
Cóż mi pozostało powiedzieć, będę wciąż na internetach siedzieć, aż się nowy rozdział ukaże i Twoje zdolności pisarskie znowu pokaże. Czekam na dalszy ciąg przygód Sei i Kakashiego, a teraz także i Obitego. A teraz coś ze swoich poprzednich komentarzy pożyczę: pozdrawiam i weny życzę! ;)
P.S. PIERWSZA! O ILE KTOŚ NIE DODAŁ KOMENTARZA W CZASIE, GDY PISAŁAM SWÓJ... NKE WAŻNE I TAK WYGRAŁAM. NIE SPODZIEWAŁAŚ SIĘ MOJEJ OPINII, PRAWDA? ë umlałt ë
Budyń najlepszy na świecie. A budyń zamiast powietrza jeszcze lepszy :3
UsuńNie wspominałam wcześniej nic o dobroci Obito, to się jeszcze trochę wyjaśni później :D Także jesteś uważną czytelniczką, podziwiam, podziwiam.
Bo wszyscy są zboczeńcami! Taki wiek! Gandalf, Obito... wszyscy!
Przecie go robię, go robię, ale zgubiłam kodzik w rozmowach, a sama nie mogę go znaleźć ;____; Smutno tag ;_______;
Można się kłócić, można, ale na forum publicznym lepiej nie, bo jeszcze przyjadą po Ciebie panowie w białych strojach...
Idź mi z tymi umlałtami.
Czirs! :*
WRÓCIŁAAŚ! Życie takie piękne :D
OdpowiedzUsuńZaczyna się teraz akcja:) i jak zwykle niezastąpiona Sei i jej rozmyślania.
Czuje, że mimo tego, że ona czuje się słaba, to pokaże na co ją stać i sama siebie zaskoczy.
Obitoo.. jest dobry;d i dobrzexd
Skoro nie mają zamiaru się tam ukryć, to gdzie pójdą? Co zrobią? Obmyślą plan pokonania Madary?:D
"- To jakiś wariat… - Złapała Kakashiego za rękaw koszuli i przysunęła się bliżej niego. – Teraz wycofujemy się powoli, małymi krokami…"
"...Ukrywacie mnie przed Madarą w kryjówce Madary! Przyznać się, który z was jest mózgiem tej operacji. "
I fragment o zaułku, też mnie powalił na kolana <3
Tak dobrze, że wróciłaś:*
Czekam na następny rozdział!
Weny życzę:*
Nami
Tyle pytań, tyle pytań, a tak mało odpowiedzi [*]
UsuńBardzo miło czytać takie słowa <3
Sei do boju! Pokaże na co ją stać, o tak! :D
Pozdrawiam i dziękuję bardzo :*
Nareszcie! Grace! Długo każesz sobie czekać na rozdział! I to jeszcze taki krótki! Żądam wyjaśnień xD.
OdpowiedzUsuńO! Zaczyna się atak :D. Nie mogę się doczekać walki z Madzią ^^.
Sei ze swoimi boskimi przemyśleniami <3. Brakowało mi ich :D. Powietrze jak budyń, "Teraz wycofujemy się powoli, małymi krokami…", "Pięknie, cudownie wspaniale! Ukrywacie mnie przed Madarą w kryjówce Madary! Przyznać się, który z was jest mózgiem tej operacji.". No po prostu wielbię ją *o*.
Obito dobry? Zaraz, zaraz. D O B R Y? To jednak nie planuje swojego genialnego planu z Madarą? To na pewno wszystko przez Rin! Rin i te pranie mózgu, które mu robi przez chyba 100 ostatnich chapterów w mandze... Normalnie nie da się już... -.-. Dobra, dobra, znowu zbaczam z tematu. Anyway... mi tam pasuje. W końcu "Tobi jest grzecznym chłopcem" ^^. I tak nie nadaje się na antagonistę xD.
Haha, Sei ze swoim ogromnym szczęściem daleko zajdzie. Ślepe zaułki...
Obi zbok XD. No cóż... Ja bym bardziej powiedziała pedofil, ale ok xD. No bo sory, ale jak dorosły facet (30 lat jeśli się nie mylę) rozmyśla CAŁY CZAS o jakieś 12/13 - letniej dziewczynce, to to nie jest normalne xDDDD.
Hahaha, nie ma to jak wbić do kryjówki wroga, tylko po to, aby odwiedzić kumpla xD.
No i gdzie ten szablon? ;( Też chciałam skomentować... Mam nadzieję, że do następnej notki (która pojawi się szybciej niż po 2 miesiącach, PRAWDA? ) zdąży się pojawić :).
Pozdrawiam serdecznie, willownight :*
;_________;
UsuńNo bo, bo... weny nie było, nauki dużo, stresów się nazbierało, wojny wybuchają. W tych czasach trudno pisać długie rozdziały ;_______;
Sei daleko zajdzie. Hmm. Uwierz! :D
Toż to pedofil w umyśle, a zboczeniec na wierzchu. Ukrywa swoje pedofilstwo pod przebraniem zboczeńca, zrozum xd
Btw, czuję się tutaj zagrożona xd. To "PRAWDA" jest przerażające xd TAK, BĘDZIE WCZEŚNIEJ <3 Ale czy szablon będzie new, to się zobaczy :D
Czirs i dziękuję :*
Z ekscytacji odtańczyłam na łóżku taniec-wygibaniec...coś w stylu króla Juliana;) Te gorące rytmy fascynacji po ujrzeniu magicznego rozdziału 20 sprawiły że mnie nieźle najarałaś szczęściem. Tylko czemu tak krótkim? Kocham Sei i Kakashiego i nawet tego całego Obito...Wiem, że może się powtarzam ale to dobry pomysł na wprowadzenie trójkąta;) Skoro wszyscy się tak mocno lubią a kryjówka jak sama wcześniej wspomniałaś jest pusta czemu jej nie wykorzystać?
OdpowiedzUsuńCo do zmiany szablonu....ja nie rozumiem po co go zmieniać. Ten jest całkiem spoko. Liczy się treść, a nie oprawa graficzna (tu zaznaczam że nie chce urazić żadnego grafika)
OK...to jeszcze o narracji. Jupi!!! SZALEŃSTWO!!! Jest dalej w pierwszej osobie i znowu te dziwaczne morały Sei...popłacze się z radości...
A więc w ostatnim akapicie wysyłam Ci wenę twórczą, bo ja mam jej już trochę za dużo...
Papapa;) nie mogę doczekać się już kolejnego rozdziału
kryzysowa narzeczona
Taniec wygibaniec zawsze spoko :D
UsuńZboczeńcu jeden! Żadnego trójkąta. Na odwyk Cie trzeba wziąć xd :D
Zgadzam się co do treści, ale prawda taka, że jak jest fana oprawa graficzna, to od razu chce się czytać :D
Przyda się wena twórcza, baaardzooo :D
Dziękuję pięknie i pozdrawiam <3 !
Nie jestem zboczeńcem!!! no dobra może i jestem;P i dobrze mi z tym. Ale ty też nim Jesteś. W końcu to ty doprowadziłaś do tego że dziadzio Madara poużywał sobie na Sakurze....haha i tu Cie mam, nie wspominając o pedofilskich zapędach Obito:P
Usuńkryzysowa;p
JAK JA NA TO CZEKALAM! *q*
OdpowiedzUsuńCo za cud! Jak Cię nie bylo przeczytalam te 19 rozdzialow wstecz dwa razy.... jestes wielka. Opowiadanie troche krotkie ale świetne :D
I jak zawsze czasu na pisanie, weny, weny i jeszcze raz weny.
Pozdrawiam :D
Naprawdę przeczytałaś to wszystko ponownie!? Tak mi miło ;__________; Dziękuję, nie przypuszczałam, że ktoś jest w stanie to zrobić.
UsuńRównież pozdrawiam :*
wow! SZOK zaskoczyłaś mnie akurat 5 marca mam urodziny i traktuję to opowiadanie jak prezent po prostu super a i zgadzam się z tobą budyń najlepszy hehehe.OK no to zyczę weny i czekam na kolejną notkę nara.
OdpowiedzUsuńTSUME
heh tam nie będę pierdzielił i przejdę do rzeczy kurwa zajebiste to było dawaj next heheh sajonara
OdpowiedzUsuńSHA GOJYO
Nie no nareszcie dobrze że w Ciebie nie zwątpiłam bo by mnie tu nie było heh na ciebie zawsze można liczyć,a więc rozdział świetny spotkanie obito i sei mnie rozwaliło czytałem rozdziały od nowa żeby niczego nie zapomnieć i niespodzianka 20 rozdział huuura bądz błogosławiona no ta tyle życzę dużo weny pa
OdpowiedzUsuńWilczyca
hehe sory zrobiłam błędy
Usuń* Ciebie
* czytałam