niedziela, 6 października 2013

Rozdział 16



Dzięki wysiłkowi fizycznemu zimno przestało mnie tak bardzo atakować. Czułam się jakby cienka otoczka znalazła się na mojej skórze, chroniąc przed niską temperaturą. Jedynym minusem było zmęczenie, które dawało sobie we znaki wraz z każdym oddechem. Temari zdążyła oddalić się od rezydencji Uchiha na całkiem sporą odległość, a ja po prostu potrzebowałam jej towarzystwa. Już, teraz, natychmiast. Dlatego biegłam brodząc stopami w mokrym śniegu i sprawiając, że pęd powietrza napierającego na moją twarz był jeszcze większy.
- Temari! – krzyknęłam, gdy na horyzoncie dostrzegłam małą, ciemną postać.
Blondynka zatrzymała się, kierując na mnie zdziwione spojrzenie.
Dysząc, przyspieszyłam tempa i zatrzymałam się tuż przed nią. Oparłam dłonie na swoich kolanach głęboko oddychając.
- Sei? – zapytała unosząc brwi. – Co ty tu robisz? Nie powinnaś przypadkiem leżeć w łóżku i odpoczywać?
- Od czego? – wyparowałam z ironią w głosie, prostując się – Od mojej matki, Madary, Pana Ktosia, Sasuke, Sakury czy też Hikaru?!
- Pana Ktosia?
- Cholera jasna! – krzyknęłam, czując jak złość zaczyna przejmować panowanie nad grzecznością. Od czasu incydentu z Gaiem kompletnie straciłam cierpliwość. Powinnam zacząć medytować by odnaleźć swoją wewnętrzną równowagę. Ja i równowaga? Zrównoważona Sei. Ech, chyba nikt nie wymyślił nigdy lepszego oksymoronu.
- Mam dość wszystkich dookoła mnie. Są zadufanymi w sobie idiotami, nie widzącymi prawdziwego problemu. Denerwuje mnie sposób w jaki się do mnie odzywają, to jak na mnie patrzą. Ich oddech jest irytujący, a słowa doprowadzają mnie do białej gorączki. Ludzie są tak głupi, Temari!
Blondynka westchnęła cicho i objęła mnie ramionami. Zdałam sobie sprawę, że jest ode mnie wyższa o kilka centymetrów, ale tym razem nie miałam o to pretensji. Tak bardzo pachniała słońcem i piaskiem, że gdy zamknęłam oczy mogłam sobie wyobrazić, że znajduję się na pustyni. Jedynie ujemna temperatura powietrza lekko mi w tym przeszkadzała. Zdałam sobie sprawę, że Temari przytuliła mnie, po to bym się wypłakała, wyrzuciła z siebie wszystkie emocje. A ja nie chciałam tego robić.
Odsunęłam się od niej, czując na sobie podejrzliwe spojrzenie morskich oczu.
- Dziwnie się zachowujesz… - powiedziała cicho.
Prychnęłam, dłońmi pocierając własne ramiona. Cienka smuga białej pary uniosła się nad moimi ustami. Mimowolnie podążyłam za nią wzrokiem, patrząc jak rozpływa się w powietrzu. Miło byłoby się tak ulotnić.
- Wszystko dookoła mnie jest dziwne. Mam wszelkie prawo tą dziwnością nasiąknąć.
Blondynka założyła ręce na biodra, a jej wyraz twarzy złagodniał. Dopiero teraz zwróciłam uwagę jak jest ubrana. Miała na sobie morową parkę, z licznymi kieszeniami i kapturem z futrzanym zakończeniem. Naturalnie na jej tali znajdował się gruby, fioletowy pas. Szyję Temari otaczał puszysty, wełniany szalik koloru liliowego. Jej rękawiczki zrobione były z tego samego materiału, tak samo jak czapka. Na nogach miała wysokie, skórzane kozaki. Pomimo tego jakże niebojowego stroju, na jej plecach i tak znajdował się olbrzymi, złożony wachlarz. Zmarszczyłam brwi, uśmiechając się delikatnie.
- Zimno Ci, co? – zapytałam żartobliwie.
Blondynka przyjęła żałosny wyraz twarzy, zacisnęła dłonie w pięści i zgięła lekko kolana, wydając z siebie długi jęk.
- Nawet nie wiesz jak bardzo – wypaliła. – Nie pamiętam by w Konoha kiedykolwiek było tak zimno. Ja wiem, że się źle czujesz, ale proszę Cię Sei! Zrobię wszystko, tylko proszę, błagam, stop chociaż ten śnieg. Jestem ninją w puchowych rękawiczkach. To jest niepoważne!
Rozłożyłam ręce, robiąc duże oczy.
- Ale ja nie wiem jak! – powiedziałam z równym żalem – Też nienawidzę tej pogody. I dlaczego od razu zakładasz, że to ja sprawiłam, że pada śnieg?
Nadęła policzki.
- Ponieważ mamy jesień! I to wcale nie taką późną!
Włożyłam dłonie pod pachy.
- Coraz bardziej zaczynają mnie denerwować moje zdolności – powiedziałam, podskakując w miejscu – Na co mi możliwość „panowania” nad pogodą, skoro tak naprawdę nie mam nad tym żadnej kontroli?
- Nie masz kontroli? – zapytała zdziwiona Temari.
- No, nie mam kontroli – powiedziałam, naśladując jej ton – Gdybym miała, to w Konoha byłoby teraz jak na Saharze.
- Na Saharze? – zdziwiła się po raz kolejny, ale nim zdążyłam odpowiedzieć, potrząsnęła głową – Zresztą nieważne. Sei przecież ty umiesz panować nad pogodą. Nauczyłaś się tego już kilka lat temu.
Uniosłam brwi.
- W takim razie dlaczego Kakashi… to znaczy Pan Ktoś mnie tego nie nauczył? Przerobiłam z nim wszystkie najważniejsze dla mnie jutsu. Chyba nie zapomniał wspomnieć, że umiem umyślnie wycelować błyskawicą w innych ninja. To nie jest informacja, którą się przeocza.
Blondynka przygryzła wargę, przyglądając mi się w zamyśleniu. Jej oczy błysnęły, a ja przez chwilę widziałam w nich nie pewność.
- Wiesz, chyba jednak się pomyliłam. Kakashi ma rację, nie umiesz panować nad po… - urwała w połowie i zaklęła nagle. – A zresztą to jest kompletnie bez sensu! Założę się, że zrobił to, ponieważ myślał, że wtedy Cię obroni. Ale mylił się. Nic Ci nie da niewiedza o własnych umiejętnościach, skoro Madara o nich wie. Bez problemu zdołałby je wykorzystać, nawet bez Twojej pomocy.
Wypuściłam wstrzymywane powietrze, brzmiąc jak przekuty balon.
- Dlaczego wszyscy uważają, że Madara tak bardzo pragnie panować nad pogodą?! – krzyknęłam pełna frustracji – Nie umiem przecież wywoływać katastrof żywiołowych. Przynajmniej nie miałam nigdy tak złego humoru, by ciągnął się za mną huragan.
Moja przyjaciółka skrzyżowała ręce na piersi, uśmiechając się lekko.
- Ależ Sei, oczywiście, że nie umiesz tego robić. Ale jest wiele sposobów na zgładzenie świata za pomocą zwykłych zjawisk pogodowych.
- Na przykład co? – rozgrzewając się trochę, przestałam skakać i teraz jedyne co mi przeszkadzało to moje głośne dyszenie – Chce zalać cały świat? Po pierwsze: Wątpię by starczyło mi Chakry na stworzenie nieprzerwanego kilkutygodniowego deszczu, po drugie: Jest to wyjątkowo nieoryginalny pomysł. Wprost plagiat!
Temari złapała się za głowę, mocno zaciskając powieki.
- Och, Sei tyle rzeczy nie pamiętasz – jęknęła. – Tyle trzeba Ci jeszcze przypomnieć! Dlaczego oni tego nie zrobili? Głupi Kakashi! Myślą, że mają jeszcze czas, a tak naprawdę Madara może przyjść w każdej chwili.
- Już przyszedł – prychnęłam. – Jestem święcie przekonana, że za zatruciem pana Ktosia stoi właśnie on.
Blondynka otworzyła oczy, przyglądając mi się z kwaśną miną.
- Tak, też tak z początku myślałam. Ale to nie w jego stylu. On od razu pozbawiłby Kakashiego życia, a nie wstrzykiwał do jego organizmu truciznę. Zwłaszcza, że nie oznaczałoby to pewnej śmierci. Nie, skoro później oddał go w Twoje ręce… bo oddał, tak?
Skrzywiłam się.
- Nie do końca. Wiesz, wszystko co działo się w tamtym miejscu było dosyć pokręcone. Nie jestem pewna, czy powinnam Ci o tym mówić. Mogłabyś wysłać mnie do wariatkowa.
- Sama mówiłaś, że wokół nas dzieje się wiele dziwnych rzeczy – powiedziała spokojnie.
- Ale to co mi się przytrafiło jest ekstremalnie nienormalnie.
- Sei, powiedz mi po prostu co się stało. Od Sasuke wiem jedynie, że majaczyłaś o swojej matce, jakiejś jaskini, Madarze, a potem jakby oprzytomniałaś i zaczęłaś krzyczeć, że Kakashi został otruty.
- Wcale nie majaczyłam – oburzyłam się, nadymając lekko policzki. – Wszystko co mówiłam było prawdą.
- Chcesz mi oznajmić, że spotkałaś swoją matkę.
- Logicznie rzecz biorąc, to moja mama mnie porwała – powiedziałam jak gdyby nigdy nic. – dosłownie zakryła mi twarz i przerzuciła sobie przez ramię.
Wydawało mi się, że oczy Temari zaraz wyskoczą z orbit.
- Suze Hideki przyszła i Cię porwała?
- Kto?
- Suze Hideki, twoja mama, Sei.
- Ach, tak. Kompletnie zapomniałam jak się nazywa.
- Nazywała – poprawiła mnie blondynka.
Spojrzałam na nią z irytacją.
- Przecież mówię Ci, że mnie porwała. Trup by tego nie zrobił. – powiedziałam z pewnością w głosie, a moje oczy mimowolnie rozbłysły radością.
Spojrzała na mnie z takim współczuciem, że aż poczułam się przytłoczona. Powoli przygarnęła mnie do siebie i znów objęła ramionami.
- Twoja mama odeszła wiele lat temu, moja droga – szepnęła cicho i bardzo delikatnie.
- Ależ nie! Wszystkim się tak wydawało, ale to nie prawda.
- Sei, ona nie żyje.
- Żyje! – odsunęłam się od niej gwałtownie czując jak ogania mnie złość. – Widziałam ją! Rozmawiałam z nią!
- To nie mogła być twoja matka! -  głos Temari stał się donośny.
- Dlaczego?!
- Ponieważ została znaleziona 16 lat temu, koło granic wioski! Martwa.
Poczułam się jakby ktoś mnie spoliczkował. Otworzyłam szeroko oczy, tępo wpatrując się w blondynkę.
- Ale przecież…
- Była to potajemna informacja, ponieważ Suze nie była przydzielona do żadnej z wiosek.
- Więc skąd…
- Ja o tym wiem? – dokończyła za mnie. – Gdy Sasuke powiedział mi o tym co majaczyłaś, też pomyślałam, że może jednak Twoja mama się jakoś uratowała. Może zdołała ukryć się na tyle dobrze, że nikt jej nie znalazł. Ale to nie wyjaśnia wielu rzeczy. Dlatego przestudiowaliśmy z Shikamaru wszystkie księgi należące do ANBU i dotyczące zgonów sprzed 16 lat i znaleźliśmy dokładne to czego szukaliśmy – blondynka włożyła dłoń do jednej z licznych kieszeni w swojej kurtce i wyjęła z niej złożoną kartkę. Papier cicho szeleścił w jej palcach, gdy zaczęła go rozkładać. Wyciągnęła rękę, w której trzymała dokument pokazując mi jego zawartość.
Olbrzymi żal rozlał się po moim sercu, gdy ujrzałam zdjęcie zimnej twarzy mojej matki. Bladej i nieprzytomnej.
Imię: Suze
Nazwisko: Hideki
Wiek: 27 lat
Pochodzenie: Nieznane
Przyczyna zgonu: Nieznany
- Ale… - wyszeptałam wysokim głosem. – Ale przecież ja ją widziałam! Żywą!
- Sei, to nie była ona.
- Ależ była! – upierałam się. – Była kobietą z tego zdjęcia!
Temari zaczęła powoli składać kartkę, unikając mojego wzroku.
- Życie które znałaś było iluzją, ludzie, których pamiętałaś nie istnieli naprawdę. Nie pamiętasz prawdziwego początku naszej przyjaźni, nie wiesz jak rozpoczął się Twój związek z Kakashim. Nawet nie wyobrażam sobie jak trudne to musi dla Ciebie być. Obawiam się jednak, że podczas spotkania z twoją matką również byłaś poddana Genjutsu. Sei, tak mi przykro.
- Przestań – powiedziałam szybko. Niech nie będzie Ci przykro. Nie masz do tego żadnego powodu. – mój głos drżał lekko, więc szybko odchrząknęłam. – Powinnam zauważyć, że coś było nie tak. Jestem tragicznym ninja.
Temari potrząsnęła gwałtownie głową.
- Nie mów tak. Nawet nie wiesz jak dobra byłaś przed utratą pamięci.
Uśmiechnęłam się smutno.
- Przed utratą pamięci…
- Och, Sei nie możesz się tak wszystkim załamywać! Chcesz odzyskać dawną siłę? Więc musisz o nią zawalczyć.
- Ale ja nie wiem jak! – krzyknęłam pełna rozpaczy. – Nie wiem co mogę jeszcze zrobić. Nauczyłam się wszystkich technik od początku, a pomimo tego dałam się porwać komuś, kto był tylko iluzją.
- Ale iluzją stworzoną przez… - odchrząknęła szybko – bardzo utalentowanego ninja.
- Kogo? – zapytałam bez ogródek. – Czego znowu mi nie mówisz, Temari?
Blondynka potarła powieki dłońmi i westchnęła ciężko.
- Obito Uchihe – przed moimi oczami zamajaczyła twarz chłopca okalana licznymi bliznami.– Wszystko wskazuje na to, że on wprowadził Cię w genjutsu.

Polana była mała i cicha. Świeża zieleń traw została pokryta przez cienką warstwę puchowego śniegu. Lodowate, orzeźwiające powietrze drażniło moje gardło przy każdym oddechu. Nos miałam całkowicie zatkany, dlatego zmuszona byłam oddychać przez usta. Trzęsąc się niczym owsika, błądziłam wzrokiem od jednego drzewa do drugiego, mając nadzieję, że za którymś z nich w końcu dostrzegę Temari. Powinna się zjawić już trzydzieści minut temu. Zachowywała się zupełnie jak Kakashi…
Co prawda odpuściłam już sobie mówienie na niego Pan Ktoś, ale wciąż trudno było chociaż o nim pomyśleć. Biorąc pod uwagę fakt, że ostatnio nie opuszcza moich myśli nawet na sekundę, to nie jest mi łatwo. Ale nie będę więcej narzekać… cóż, nie powinnam tego robić. Ale ja dostałam do tego talent. Czasami wydaje mi się, że narzekanie jest moją pasją, dlatego robię to tak często. Narzekanie i użalanie się nad sobą.
- Dzień dobry! – blondynka niepostrzeżenie znalazła się na mną, kładąc dłoń na moim ramieniu.
Wzdrygnęłam się i odskoczyłam. Pięknie, cały czas wgapiałam się w gęsty las, patrząc czy przypadkiem nie zbliża się do mnie Temari, a ona zachodzi mnie od tyłu.
- Przestraszyłaś mnie! -  powiedziałam, oskarżycielsko celując w nią palcem.
- Przepraszam, przepraszam – uśmiechnęła się. – Widzę, że musimy trochę popracować nad twoją czujnością.
Prychnęłam.
- Czujnością i jeszcze piętnastoma innymi rzeczami.
- Aż tak źle nie jest. – pocieszyła mnie.
- Oby – szepnęłam. – Tak w ogóle to mogłybyśmy zacząć. Z chęcią bym się trochę rozgrzała, albo chociaż zajęła myśli. Mogłaś mi powiedzieć, że zamierzasz się spóźnić. Nie stałabym tu wtedy jak idiota.
- Wybacz. Coś mi wypadło – nie wyczułam w jej głosie skruchy.
- Zegarek?
- Nie bądź złośliwa. W końcu poświęcam swój czas by przypomnieć Ci jak panuje się nad pogodą.
- Masz rację. Nie powinnam się tak denerwować. – wzięłam głęboki oddech i natychmiast tego pożałowałam, mając wrażenie, że moje migdałki od tego zamarzły. – Dziękuję, że to dla mnie robisz. -  posłałam jej delikatny uśmiech.
- Do usług.
Temari włożyła dłonie do kieszeni płaszcza i zaczęła się kiwać na piętach, zaciskając usta w cienką kreskę. Z jej nosa wydostały się dwie, długie smugi pary. Wyglądała jak nieźle wkurzone postacie z kreskówek, które pod wpływem złości tak się „gotują”, że para wycieka z ich nozdrzy i uszu. Niestety, uszy miała skryte pod fioletowymi nausznikami. Brakowało jeszcze powoli czerwieniącej się twarzy i gniewnie zmarszczonych brwi. Spojrzałam na nią jak na wariatkę.
- Więc… - powiedziałam niepewnie, przeciągając wyraz – Zaczynamy?
Spojrzała na mnie. Mroźny wiatr zawiał w nasze twarze, ogarniając włosy do tyłu. Wzdrygnęłyśmy się obie.
- Za chwilę. Czekamy jeszcze na jedną osobę – oznajmiła, a w jej tonie mogłam wyczuć nutkę rozpaczy.
- Żartujesz? -  jęknęłam, patrząc na nią wielkimi oczami.
- Jestem śmiertelnie poważna – odrzekła żartobliwie.
- Och, dlaczego? Dlaczego mi to robisz? Nie czuję już moich kończyn od tego zimna. Ile jeszcze mamy tu tak stać?
- Możesz przebiec kilka kółek wokół polany. Nikt Ci nie broni.
Objęłam wzrokiem teren, po którym rzekomo miałam biec i skrzywiłam się ukazując zęby.
- Nie, dzięki – powiedziałam. – Ech, gdyby chociaż całe drewno znajdujące się dookoła nas nie było mokre. Kule ognia umiem stworzyć. Wystarczyłoby stopić śnieg i rozpalić ognisko.
Na myśl o cieple bijącym od ognia ciarki przebiegły mi po plecach. Pocierając ramiona, uważnym wzrokiem objęłam blondynkę.
- Wiesz, mogłybyśmy użyć twojego wachlarza jako rozpałki. Warto coś poświęcić, by nie umrzeć z zimna.
Temari zaśmiała się, jakby usłyszała jakiś dowcip. A ja byłam całkowicie poważna. Gdy zobaczyła moją zawziętą minę, roześmiała się głośniej.
- Kusząca propozycja, ale jednak pozostawię sobie broń. Wydaje mi się, że będą sytuacje, w których przyda się nam bardziej niż teraz.
- Jak chcesz – odparłam grobowo. – Więc, kim jest osoba dla której stoimy na takim zimnie, zamiast rozpocząć trening?
Blondyna przygryzła wargę, patrząc na mnie niepewnie.
- Myślę, że lepiej, jeśli nie będę Ci tego mówiła.
Wzruszyłam ramionami i wywróciłam oczami jednocześnie.
- Jak sobie chcesz. I dowiem się kto to, gdy przyjdzie.
- To sobie jeszcze długo poczekamy – westchnęła.
- N-n-nie powiedziałaś tego właśnie – moje zęby zaczęły szczękać. – Nie możecie być po prostu punktualni?! Czy to takie skomplikowane? – złość niosła ze sobą ulgę, gdy rozgrzewała krew w moich żyłach.
Temari wypuściła ze swoich ust pękatą smugę białej pary, przypatrując się jej turkusowymi tęczówkami.
- Hej, hej – dłonią przecięłam białą chmurkę – Mówię do Ciebie.
- Niektóre osoby mają problemy z punktualnością. – powiedziała cicho.
- O nie. – wydusiłam z siebie, gdy pewna myśl zaświtała w mojej głowie – O nie, o nie, o nie, o nie! Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że tą osobą jest…
- Dzień dobry! – znany mi męski głos przerwał wypowiadane przeze mnie zdanie. Śnieg zaskrzypiał pod krokami przybysza – Wybacz, że się spóźniłem, ale pewna staruszka miała problem z poruszaniem się po śliskim lodzie, więc musiałem pomóc jej dojść do domu.
- Kakashi… - dokończyłam osłupiała.






Cześć kochani! Na początku chciałabym serdecznie podziękować za komentarze pod rozdziałem 15 <3 Sprawiły mi niebywałą radość, ogromnie za nie dziękuję :*
Przechodząc do tej tutaj notki, to raczej czuję się z nią bardzo źle. Pisana była totalną przeplatanką. Z braku czasu, otwierałam Worda wieczorem, pisałam kilka zdań i szłam spać. Dlatego ma wrażenie, że rozdział 16 jest totalnym sitkiem i kurczę trochę mi za niego wstyd, ale nie mam siły pisać go od początku. Pomimo wszystko mam nadzieję, że sprawiło wam chociaż trochę satysfakcji, radości czytanie go.
Pozdrawiam was gorąco :*
Przy okazji serdecznie zapraszam na tego bloga:  http://wolna-wola.blogspot.com/   Świetna historia, świetnie pisana :)


26 komentarzy:

  1. elo elo ten rozdział jest genialny,a szczególnie tekst kakashiego na końcu i zdjęcia też zajebiste,czekałem na ten rozdział i przy okazji zabijałem czas bo kurwa chory jestem[kurde wszyscy teraz chorują] pozdrawiam i czekam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki wielkie. Mam nadzieję, ze szybko wyzdrowiejesz ( właśnie nie wszyscy! Nauczyciele cały czas twardo się trzymają.)
      Pozdrawiam :*

      Usuń
    2. no niestety z nauczycielami zawsze jest problem

      Usuń
  2. taaaak sei rządzi,normalni osłupiałam jak kakashi tam przylazł kurde zajebiste i czekam na next sayonara

    OdpowiedzUsuń
  3. zajebiście,prawie się popłakałam jak sei żaliła się temari,po prostu nie wyobrażam sobie życia bez tego bloga i czekam na notkę każdego dnia.A i chcę powiedzieć że jak niektórym blog nie pasuje to niech go kurwa nie czytają!!],sory bo dopiero zaczęłam czyać i poczytałam trochę komentaży i w nirktórych było coś że sama piszesz sobie komentarze czy coś[przepraszam jeśli nie powinnam czytać],tak więc masz już kolejną wierną czytelniczkę no to paa.
    AHA i jeszcze to opoiadanie i poprzednie są świetne bo o tym chyba nie wspomniałam.
    mikoto

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. aaaa i jeszcze sory że się tak podpisuje,ale z pewnych przyczyn ja i moi kumple musieliśmy zlikwidować swoje konta ,czyli ja i wilczyca,bo to ona poleciła mi tego bloga,więc jeśli nie masz nic przeciwko to ona będzie komentować podwójnie za mnie i za siebie ok?
      [tak wiem głupie pytania zadaję]

      Usuń
    2. Hejka!
      Bardzo miło czytać takie słowa. Aż sama się wzruszam <3 A tak był sobie pan Sherlock, ale na szczęście już poszedł :) Albo po prostu przestał mnie oskarżać. Nowe czytelniczki zawsze poprawiają mi humor :D Odpowiadając na Twoje pytanie, to: OK. Hahaha dziękuję za komentarz i pozdrawiam ciepło :*

      Usuń
  4. Sei musi sobie przypomnieć wszystko! Najlepiej pod wpływem jakieś sytuacji, byłoby buum i pamięć wraca:D
    Spotkanie z matką, było serio tylko iluzją? W takim układzie, kto ją porwał? Bo w końcu Kakashi ją uratował..
    Ciekawi mnie ich trening wspólny;d
    Oby tak dalej :)
    Namira

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż przekaże jej, że musi sobie wszystko przypomnieć, ale nie wiem jak na to zareaguje :D
      Pozdrawiam i dziękuję za komentarz :*

      Usuń
  5. *.* pisz dalej proszę *.* rozdział był w sumie taki sobie, bo wciąż doświadczamy złego humoru Sei, ale może akcja rozwinie się w nastepnym rozdziale? Kto wie... W każdym razie, cieszę się że Kakashi wreszcie wraca, ale nie lubiłam tego naburmuszonego i wrednego dla Sei pana Ktosia, więc proszę, przyspiesz trochę i spraw żeby już się ogarnął. Proszę. Znaczy się to Twoje opowiadanie, ale mimo wszystko proszeeeeeeeee :3 no bo jest zajebiście, kiedy Kakashi ją przytula i ona musi wreszcie wiedzieć że on ją kocha, mimo że on o tym zapomniał, ale... Ale mimo wszystko są słodcy. już wystarczy że Sei ma amnezję, nooo... Kakashi jest mężczyzną, ma się ogarnąć. Dobra, zaczynam bredzić ._. A więc, weny życzę i pozdrawiam. :3
    Koala

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć!
      Heh trochę trudno jej nie być w złym humorze, ale zrobię co mogę :D
      Powiem Kakashiemu by się ogarnął, ale wiem czy mnie posłucha...
      Pozdraiwam i dziękuję za komentarz :*

      Usuń
  6. Hej! Fajnie, że dodałaś nowy rozdział. Czasami determinacja Sei nadal mnie zaskakuje- wybiec za Temari w bardzo zimowy krajobraz. Brr... Dobrze, że w rzeczywistości jeszcze jest jesień :)
    Cały wątek z matką Sei stał się jeszcze bardziej zagmatwany, skoro okazało się, że Temari ma dowody na jej śmierć. Zastanawiam się, czy to prawda, genjutsu, a może jeszcze inna technika w stylu Edo Tensei... Wiem jedno, gdybym coś obstawiała, to pewnie i tak bym wybrała złą opcję, bo potrafisz zaskakiwać. Na rozwinięcie tego wątku na pewno będę czekać.
    Jakoś wcześniej nie powiązałam, że ten śnieg to sprawka Sei... Zdarza mi się w ogóle nie myśleć, dlatego dobrze, że Temari to wyjaśniła.
    Hmm... Więc Kakashi będzie przypominał Sei jak panować nad pogodą... Czuję, że będzie zabawnie, przy ich obecnej, nikłej tolerancji. Lubię, gdy się kłócą. Wymyślasz genialne teksty! ^^
    Znowuż takie fajne arty! Pierwszy szczególnie mi się spodobał. A przy trzecim bawię się w dubbing i wymyślam jakieś pierdoły, które Temari mogłaby wypowiedzieć przy takiej minie xD
    Błędów żadnych chyba nie wyłapałam, a czytało się jak zwykle przyjemnie. Miła odskocznia od szkolnych obowiązków. Teraz pozostaje mi tylko czekać na rozdział, na Twoim drugim blogu, ale na kolejny rozdział tutaj oczywiście też :)
    Pozdrawiam i weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam!
      Sei potrafi robić dużo rzeczy w brew jej naturze, mam nadzieję, że jeszcze wiele razy to pokażę :)
      Hmm może obstawiasz dobrze, może nie... :D Rozwiąże się później :P
      Dziękuję ogromnie za komplement z tekstami. Zawsze chciałam pisać je tak by były odbierane pozytywnie, a nie jakoś specjalnie oburzały. O ile jakiekolwiek kłótnie można pozytywnie odbierać.
      Dziękuję za komentarz, na SasuSaku niedługo powinno się coś pojawić. Pewnie w ten weekend dodam rozdział 5.
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  7. Kiedy kolejny rozdział...czuje totalny niedosyt. W ogóle to dostaniesz ochrzan za to ze nieźle namieszałaś i notek nie dodawałaś ...zbyt często. No, ale co to za życie bez żadnej podniety? Albo opierdolu?:D:D:D W takim razie nie siadamy na laurach i elegancko piszemy rozdziały aby ten kryzys Sei i Kakasiora rozwiązać...a no właśnie fajne to przezwisko Pan Ktoś:D:D:D
    kryzysowa narzeczona

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, wiem wiem :( Ale mam teraz drugi blog do prowadzenia i meega dużo nauki :/ Postaram się napisać kolejny rozdział szybciej :)
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam :*

      Usuń
    2. Dobra...niech Ci będzie;P Rozgrzeszam Cię;D...Nauka najważniejsza jest...bylebyś same piątki miała tego Ci życzę
      kryzysowa narzeczona

      Usuń
  8. Hejo. Więc tego, Twojego bloga znalazłam cztery dni temu, z czego czytałam go tylko, albo aż trzy dni. Bardzo mi się to podobało... eto, walić cenzurę, to opowiadanie jest zajebiste. *O* Naprawdę świetnie piszesz. Ustaliłam sobie, że będę czytać tylko oryginalnie albo chociażby dobrze napisane opowiadania, książki, prozy, cokolwiek. Twoje jest naprawdę no świetne! C:
    Teraz na temat moich odczuć co do tego rozdziału, niech Kakashi sobie przypomni kim jest Sei, proszę. ;_; Szkoda mi ich. ._.
    ps. radziłabym Ci zmienić kolor tekstu, bo kiedy czytałam 3 rozdziały "na raz" potem nie mogłam patrzeć na białe tło z czarnymi napisami, bo bolały mnie oczy. ;_;
    ps2. Postaram się komentować każdy najbliższy rozdział i będę się podpisywać "Gołomp", nie wnikaj. XD
    ~Gołomp

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć!
      Bardzo, ale to bardzo uszczęśliwił mnie Twój komentarz! Zmienię kolor, gdy tylko znajdę na to trochę czasu :) Zrobię co w mojej mocy by odzyskał pamięć :D
      Pozdrawiam i dziękuję za komentarz :*

      Usuń
  9. wiem jak to jest,kurde dziś dzień nauczyciela a babka od geografii dowaliłam nam na całe linii nenawidzę jej!

    OdpowiedzUsuń
  10. Hejka :), kolejny super rozdział, tylko szkoda, że taki krótki ;(. Mam nadzieję, że Kakashi przypomni sobie wreszcie Sei i będą razem :D.
    Liczę na to, że szybko dodasz dalszą część, życzę weny ^^.
    Ps. Jak znajdziesz trochę wolnego czasu to wejdź na mojego bloga (http://kakashi-i-anko-rodzice-naruto.blogspot.com/), prolog właśnie się pisze. Mam zamiar dodać go w przeciągu tygodnia.
    Pozwoliłam sobie dołączyć twojego bloga do stronek, na które warto wejść. Nie masz nic przeciwko temu, prawda? ^^
    Pozdrawiam, willownight :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie nie mam nic przeciwko :P
      Jak tylko dodasz Prolog, to obiecuję go przeczytać :)
      Dziękuję bardzo za komentarz i pozdrawiam :*

      Usuń
  11. O. Mój. Boże. To to jest... nie da się tego opisac słowami. Czytałam całego bloga w nocy jakiś tydzień, dwa temu i caaały czas myślę o tej scenie gdzie sei znajduje w jaskini chorego Kakashiego to było takie podniecające(?) ekscytujące. . No po prostu cud miód kochana..
    Życzę... WENY i pozdrawiam wierna fanka- Jula
    ps. Wciaga aż za bardzo <3 i wes ty ich w koncu zeswataj, co? Najpierw ona traci pamiec teraz on...ja sie potne lyzka jesli onj jakos nie będą sie zblizac do siebie. Mialam kończyc ale jeszcze jedno: jak sei sracila pamiec to cos ja ciagnelo do hatake, a teraz mam wrazenie ze ona go wrecz odpycha.. no to jeszcze raz weny zycze i z niecierpliwością czekam na następny rozdział :D (mam nadzieje ze ogarnelas ogolny zamysl tego komentarza :p )

    OdpowiedzUsuń
  12. Aaaaaa,mikoto dzięki że o mnie wspomniałaś,więc cieszę się że jesteś i rozdział był zajebisty sory ale nie będę się rozpisywać no to nara.
    Wilczyca
    ps będę komentować też za mikoto,ona z resztą już o tym wspomniała w komentarzu.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  14. WYBACZ USUNĘŁAM POPRZEDNI BO MIAŁAM BŁĘDY XD
    Boże *_* A więc zaczynając od początku - wczoraj trafiłam na twojego bloga i przeczytałam wszystkie rozdziały. Nie wiem co powiedzieć... To jest genialne. Totalnie utożsamiłam się z Sei :D Ale proszę, przywróć pamięć Kakashiemu T-T Nie mogę patrzeć [czytać] jak Sei się męczy, widząc że on jej nie pamięta. Dodaj jak najszybciej kolejny rozdział, czekam.
    ~ Hoshi

    OdpowiedzUsuń