Rozdział dedykuję kryzysowej. Twój komentarz, naprawdę mnie zmotywował. Miło wiedzieć, że mam wytrwałych czytelników.
Istniało
kila istotnych dowodów na to, że obudziłam się w zupełnie innym miejscu, niż
zasnęłam. Przede wszystkim siedziałam. W dodatku na czymś bardzo twardym i
chłodnym. Ziemią zdecydowanie to nie było, bardziej stawiałabym na beton. Nie
wspominając już o tym, że w życiu budziłam się w wielu dziwnych pozycjach, ale
nigdy na siedząco. Bolał mnie kark, coś ściskało moje nadgarstki i ręce. W myślach
wywnioskowałam, że był to najbardziej szorstki sznur, z jakimś przyszło mi się
spotkać. A że w moich wspomnieniach nigdy nie byłam związana żadnym sznurem,
była to czysta prawda. Otworzyłam gwałtownie oczy. Czułam, jak ogarnia mnie
panika. Zanim zaczęłam w ogóle się rozglądać, minęło dobre kilka sekund. Kilka
sekund wpatrywania się w kamienną ścianę w otępieniu. Nie mogłam zrozumieć, co
się dzieje.
Rozejrzałam
się i wtedy uświadomiłam sobie jeszcze gorszą rzecz. Byłam sama. Ktoś wsadził
mnie do niewielkiego pokoju i związał. Bardzo możliwe, że był to Madara. Raczej
nie miałam innych potencjalnych wrogów, którzy tak bardzo chcieliby mnie
dorwać. Problem w tym, że zupełnie nie pamiętałam tego porwania. Nawet jeśli
spałam, to przecież powinnam usłyszeć, że przybył ktoś obcy i ewidentnie wrogo
nastawiony. Nie mówiąc już o wejściu do namiotu. Nie miałam wcale mocnego snu.
Nawet dźwięk rozsuwanego ekspresu potrafił mnie obudzić.
Naparłam
plecami o ścianę i spróbowałam wstać. Zaczęło mi się kręcić w głowie. Uderzyła
we mnie fala gorąca. Po raz kolejny miałam wrażenie, że powietrze przybrało
konsystencję budyniu. Gdy udało mi się podnieść na nogi, pojawił się kolejny
problem. Kamienny pokój zaczął rozmywać się przed moimi oczami. Wszystko
przybrało jaskrawe kolory, choć kilka sekund temu widziałam, że pomieszczenie
nie było dobrze oświetlone. W sumie światło wlewało się tylko przez niewielkie
okno, znajdujące się tuż pod sufitem. Złapałam się za głowę. Grzywka kleiła mi
się do czoła. Pod palcami czułam puls. Nie musiałam dotykać skroni, żeby
zrozumieć, iż serce biło mi jak szalone. Osunęłam się z powrotem na ziemię.
Otruto
mnie? Ale dlaczego poczułam działanie trucizny dopiero, gdy wstałam?
Mój
wzrok ponownie padł na okno, choć promienie wciąż mnie raziły. I tak ledwo
zachowywałam przytomność. Betonowa podłoga, chłodne, wilgotne powietrze.
Dobra,
byłam w piwnicy. Zasnęłam w namiocie, obudziłam się w piwnicy. Byłam z
Kakashim, a teraz jestem sama. I w dodatku tracę przytomność. Cholera, Sei, weź
się w garść.
Chciałam
ponownie spróbować wstać, ale zdałam sobie sprawę, że nie czułam już swoich
nóg. W napadzie paniki otworzyłam szerzej oczy, chcąc się upewnić, że mam
wszystkie kończyny na miejscu. Miałam, ale co z tego, jak nie potrafiłam ruszyć
nawet palcem. Oddychałam coraz wolniej, moje powieki robiły się coraz cięższe.
Nie
trać przytomności, nie trać przytomności.
Ale
takie myśli nic nie dawały. Powoli odpływałam. Miałam wrażenie, że umieram. Nie
czułam już nic. Jakbym nie istniała. Paraliż.
I kiedy tak byłam pewna, że nie dam rady tego
powstrzymać i w końcu zamknę te cholerne powieki, stało się coś, co na krótką
chwilę przywróciło mi nadzieję. Ujrzałam parę oczu. Czerwonych, których źrenice
otoczone były czarnymi kołami. Po trzy malutkie okręgi, które łączyły się z
jednym, większym. Rozpoznawałam te wzory. Nie wiedziałam skąd, ale byłam pewna,
że były to oczy Uchiha Madary. Że był to jego Mangekyou Sharingan. Więc
dlaczego odżyła we mnie nadzieja? Bo odzyskałam czucie. Poczułam jak moje ciało
wygina się w łuk. Ba! Nawet usłyszałam własny jęk. Ale przez myśl mi nie
przeszło, że ten człowiek próbował mnie ratować z dziwnego paraliżu. Miałam
jedynie nadzieję, że na tę chwilę, gdy odzyskałam czucie, uda mi się coś
zrobić. Ale nie wyszło to za dobrze, bo po za tym, że na nowo wiedziałam gdzie
są moje kończyny, i tak nie mogłam nimi poruszyć. W dodatku unosiłam się nad
ziemią, jak w kiepskich filmach o egzorcyzmach. Było to co najmniej
przerażające, więc nic dziwnego, że dreszcz przebiegł mi po plecach. Była
jeszcze jedna, zastanawiająca sprawa. Wiedziałam, że mam otwarte oczy, więc
chyba powinnam widzieć głupi, betonowy i wilgotny sufit, jaki to w piwnicach
zwykle się znajduje. W takim razie, dlaczego wciąż widziałam Mangekyou
Sharingan Madary? I to nawet nie w takim znaczeniu, że się nade mną pochylał,
czy coś. Były tylko jego oczy, na wielkim czarnym tle. Jakby świeciły w mroku.
I
miałam dziwne wrażenie, że powinnam mieć wrażenie, iż to Deja Wu. Obojętnie jak
dziwnie to brzmiało, tak właśnie było. Wzięłam gwałtowny, głęboki oddech.
Powietrze z moich płuc zostało w podobnej szybkości wyciśnięte, przez to, że
upadłam na podłogę. Zachowałam przytomność na jeszcze jedną sekundę. I wtedy
uświadomiłam sobie, skąd znałam to uczucie. Dlaczego wiedziałam, że gdzieś już
widziałam te oczy.
Witaj
świecie iluzji Sei. Wracam do szkoły.
Ocknęłam się w moim salonie.
Siedziałam sztywno na kanapie i wpatrywałam się rozkojarzona, w ekran
telewizora. Jackie Chan walczył mi przed oczami, ale ja nie mogłam się na tym
skupić. Czułam się jakoś dziwnie spięta, zaniepokojona. Jakby martwiło mnie to,
że jestem w swoim domu i oglądam trzecią część „Godzin szczytu” po raz enty. A
przecież to było moje normalne zachowanie. Potrząsnęłam głową, chcąc wyzbyć się
tych wszystkich złych przeczuć. Niewiele to jednak dało, co raczej nie było
dobrym znakiem. Wyłączyłam telewizor, próbując skupić się na tym dziwnym
uczuciu. Był to nie lada wysiłek, próbować zastanawiać się nad rzeczą, o której
nawet nie wiedziałam.
- Paranoja – szepnęłam do siebie. –
Za dużo czasu spędzasz w domu, Sei.
Roztrzepałam dłońmi włosy, by się
trochę ożywić. Moje nogi wydawały się okropnie ciężkie, gdy wstawałam z kanapy.
I bolały mnie mięśnie. Ogólnie nie byłoby to nic dziwnego, ponieważ treningi z
Tsunade przeważnie doprowadzały moje ciało do złego stanu, ale tym razem
uczucie nie przypominało zakwasów. Raczej dziwne otępienie, jakbym nie używała
mięśni od jakiegoś czasu. Nie rozumiałam, co się ze mną dzieje, ale byłam
pewna, iż nie znaczyło to nic dobrego. Pomyślałam, że być może pomoże mi świeże
powietrze, co było średnio inteligentne. W takim stanie groziło mi omdlenie na
środku ulicy. Problem w tym, iż nie mogłam się powstrzymać. Wiedziałam, że
musiałam wyjść. To było konieczne i oczywiste, jak oddychanie. Bez namysłu założyłam
trochę zniszczone trampki. Jakimś cudem miałam na sobie ubrania, w których
wyglądałam jak człowiek, a moje włosy były w miarę ogarnięte. Zresztą nie byłam
pewna, czy zmieniłabym coś, gdyby się okazało inaczej. Zbyt bardzo chciałam
znaleźć się na zewnątrz. Przypominając sobie, że przecież jest zima (choć
wydawało mi się to absurdalne), nałożyłam na siebie kurtkę, zapinając się pod
samą szyję. To słońce sączące się przez okna, było naprawdę mylące.
Możecie sobie wyobrazić, jakie było
moje zdziwienie, gdy to ja chwyciłam za klamkę, ale już ktoś inny ją nacisnął i
szarpnięciem, otworzył drzwi. Stało się to tak szybko, że ledwo zdążyłam zabrać
dłoń. Byłam w takim szoku, że w ogóle dziwne, iż ją zabrałam.
Kakashi stał w progu, cały zdyszany.
Patrzył na mnie, jakbym zrobiła coś okropnego. Popełniła morderstwo, albo
topiła małe kotki. Nie byłam jeszcze przekonana, jak powinnam się do niego
zwracać, ale i tak uniosłam brwi w zdziwieniu i zapytałam:
- Co ty tutaj robisz?
Nieproszony gość nie wykazał się
dobrymi manierami. Nic nie mówiąc, wyminął mnie, ujął moją dłoń (co wcale nie
było romantyczne) i trzasnął drzwiami. Wzdrygnęłam się, wystraszona jego
zachowaniem. Zrobiłam kilka kroków w tył, zastanawiając się, czy zdążę
zadzwonić na policję, zanim on wytrąci mi telefon z dłoni. Problemem okazał się
szybki refleks Kakashiego. Zanim zdążyłam chociaż wsunąć dłoń w kieszeń, w
której znajdowała się moja komórka, zaczął mnie ciągnąć w kierunku salonu.
- Dobra, to jest przesada! – krzyknęłam,
próbując się wyrwać. – Czy mógłby pan łaskawie opuścić moje mieszkanie?!
Zachowałam się trochę zbyt
grzecznie, biorąc pod uwagę całą tę sytuację. Powinnam raczej go wykopać na
klatkę schodową i zamknąć drzwi. Na dwa spusty!
- Kakashi – mruknął ze złością. –
Kakashi, Sei.
- Nie przeszliśmy na ty – odparłam,
ponownie próbując wyszarpać rękę. Bezskutecznie.
Zostałam ciśnięta na kanapę jak
worek kartofli.
- Przeszliśmy na ty już dawno temu.
Ignorując jego słowa, wygrzebałam z
kieszeni telefon.
- Jeśli pan teraz nie opuści mojego
mieszkania, dzwonię na policję. – Nie sądzę, by zrobiło to na nim jakiekolwiek
wrażenie.
- Masz mi mówić Kakashi.
Szybko odblokowałam ekran. Dłonie mi
się pociły, gdy wybierałam numer. Stanęłam na kanapie, gotowa uciekać, w razie
ataku. W sumie nawet nie potrzebowałam takich powodów do ucieczki. Dałam susa w
prawo, zgrabnie (co rzadko się zdarza) zeskakując z podłokietnika. Stanęłam za
kanapą, uważnie obserwując człowieka zachowującego się jak psychopata. Dzięki
temu, że dzielił nas teraz ten mebel miałam większe poczucie bezpieczeństwa.
Przyłożyłam telefon do ucha, wsłuchując się w powolne sygnały.
Kakashi nawet nie ruszył się z
miejsca, jakby czekał, aż w końcu skończę te dziecinne zabawy. Muszę przyznać,
że czasami wyobrażałam sobie go, będącego w moim salonie, ale wtedy scenariusz
napisany był zupełnie inaczej. Przede wszystkim przyszedł zaproszony i jakoś
tak… no był nastawiony bardziej przyjaźnie.
Dreszcze przeszły mi po plecach, gdy
sygnał urwał się gwałtownie. Szybko spojrzałam na wyświetlacz, nie mogąc w to
uwierzyć. Czy takie numery nie powinny być przypadkiem niezawodne? Cóż,
wyglądało na to, że nie w numerze tkwił szkopuł. Telefon zwariował i wyłączył
się, jakby protestował przed sprowadzeniem pomocy. Najpierw spróbowałam go, w
panice, ponownie włączyć, ale nic to nie dało. Potrząsnęłam nim jeszcze kila
razy, jakby to miało jakkolwiek pomóc. Kurcze, robiło się naprawdę źle.
- Czy możesz już łaskawie usiąść i
wysłuchać, co mam do powiedzenia? – Kakashi stał z założonymi rękami, łypiąc na
mnie niecierpliwie.
Potaknęłam niespokojnie głową,
powoli ruszając w lewą stronę. Miałam nadzieję, że wyglądało to, jakbym
rzeczywiście chciała mu ulec. Puściłam się biegiem po korytarzu, ale nie dotarłam
nawet do przedpokoju, gdy Kakashi chwycił mnie w pół i ponownie
przetransportował na kanapę. Fuknęłam pełna złości i odgarnęłam włosy z twarzy.
- Mówiłam już, że to jest przesada?
- Nie mam czasu się z tobą cackać.
- Więc sobie idź, porób coś produktywnego.
Kakashi spojrzał na mnie po raz
kolejny tym swoim wzrokiem obwiniającym mnie o coś.
- To jest produktywne – stwierdził.
– Ale musisz mi zaufać.
- Żartujesz sobie? – warknęłam. –
Jeśli tak bardzo zależy ci na moim zaufaniu, powinieneś to trochę inaczej
rozegrać. Nie znam cię i to jest jeden z głównych powodów, dlaczego nie
powinieneś tak wpadać do mojego mieszkania i uziemiać mnie w nim! Jesteś jakimś
psychopatą, czy jak?! Człowieku, to nie jest normalne! Wyjdź, natychmiast wyjdź
i nie wracaj. – Zdałam sobie sprawę, że byłam ociupinkę wkurzona. – Powinnam
była lepiej wybrać liceum – dodałam na sam koniec, jakby to coś zmieniło.
Dosyć szybko pożałowałam swojego
napadu złości, ponieważ sprawił on jakieś pęknięcie w Kakashim (jakby do tej
pory był opanowany). Jego dłonie wylądowały na moim ramionach i nim się
obejrzałam, stałam na równych nogach. Może i tak musiałam podnieść głowę, do
góry, by spojrzeć na jego twarz, ale w dalszym ciągu, bycie tak blisko niego
wydawało się przerażające. Oczywiście nie odbyło się bez szarpaniny. Można było
przewidzieć, że Kakashi okaże się silniejszy, jednak i tak walczyłam, by się
ponownie wyrwać. W końcu zacisnął dłonie tak mocno, że syknęłam z bólu.
Znieruchomiałam, gdy zobaczyłam, jak pochylał się nade mną. Widziałam jego
czarne oczy pełne złości.
- Nie zrobisz mi tego po raz kolejny
– powiedział z wyrzutem, a ja nie miałam pojęcia, o co mu chodziło. – Zachowaj
spokój przez kilka sekund, a obiecuję, że wszystko się wyjaśni.
Co miało się wyjaśnić? Dla mnie
wszystko było wyjaśnione w czarnych i białych kolorach. Kakashi był psychopatą,
a ja powinnam zwiewać na policję, gdy próby wygonienia go z domu zawiodły. Miało
to jakieś drugie dno? Nie mogło mieć! Nawet nie pomyślałam o takiej możliwości.
Ale mimo po stałam. I to zupełnie nieruchomo, zupełnie jak mi rozkazał. Nadal
oddychałam ciężko, a policzki piekły mnie z gorąca. Gdy tak patrzyłam w jego
oczy i nic, absolutnie nic się nie zmieniało i on stał nieruchomo, tylko się
na mnie gapiąc, zdenerwowałam się. Zamierzałam znowu zacząć się wyrywać, jednak
właśnie wtedy, zobaczyłam, że jego lewa tęczówka rozbłysła na czerwono. Trwało
to może jedną sekundę i przyprawiło mnie o zatrzymanie akcji serca, które zaraz
po tym, zaczęło bić dwa razy szybciej. Usłyszałam trzask, jakby ktoś odpalał
zapałkę, a zaraz potem poczułam, ogromne gorąco i pulsujący ból. Złapałam się
za głowę z krzykiem, mając wrażenie, że płonie, ale moje dłonie bez żadnych
przeszkód zetknęły się z całymi i zdrowymi włosami. Jednak ogień i ból nie
ustawały. Chyba nawet widziałam przed oczami, że coś się pali. Prawdopodobnie
osunęłabym się na podłogę, gdyby Kakashi mnie nie podtrzymał. Chociaż i tak
ledwo to zanotowałam, zajęta krzywieniem się z cierpienia. Teraz za miast
płomieni, miałam przed oczami jakieś dziwne obrazy, dziwnej wioski, ludzi i
zdarzeń, a było tego całkiem sporo. Gdy pulsowanie w skroniach już ustępowało,
zrozumiałam, że dziwną wioską była Konoha, dziwni ludzie okazali się moimi
przyjaciółmi, a zdarzenia wcale nie były takie niecodzienne. Przynajmniej
prawdziwe. I przypomniałam sobie również moment, w którym leżałam na chłodnej
podłodze i patrzyłam w krwisto czerwone oczy Madary.
Odjęłam ręce od głowy, gdy ból
ustąpił i przez chwilę trwałam w dziwnym otępieniu. Jednak Kakashi energicznie
mną potrząsną, dlatego też nie miałam dużej szansy na bycie „na wpół przytomną”
przez więcej niż trzy sekundy.
- Sei? - Usłyszałam jego głos i aż nie mogłam
uwierzyć, że znów o nim zapomniałam.
Jak mogłam o nim zapomnieć?
Nie zawracając sobie głowy,
jakąkolwiek odpowiedzią, stanęłam na palcach i objęłam ramionami jego szyję,
przyciągając blisko do siebie. Z uwagi na to, że Kakashi mierzył sto
osiemdziesiąt jeden centymetrów wzrostu, pozycja ta była co najmniej niewygodna,
aczkolwiek przyjemna.
- Co się dzieje? – zapytałam cicho,
wciąż go obejmując. Poczułam jego ręce na swoich plecach. Mogłoby być tak
sielankowo, gdyby nie fakt, że znów znajdowałam się w sztucznym świecie, bo w
tym prawdziwym zasnęłam, leżąc na zimnej podłodze. – Dlaczego ponownie tu
trafiłam?
Kakashi odsunął mnie od siebie, a ja
niechętnie odstąpiłam o krok. Powinnam się zorientować, że nie było czasu na
przytulanie się, ale naprawdę tego w tamtej chwili potrzebowałam.
- Nie jesteś znowu w sztucznym świecie
– wyjaśnił. – Przynajmniej nie w całości.
- O czym ty mówisz?
- Madara umieścił częściowo twoją
świadomość tutaj i nałożył kolejną pieczęć. Na szczęście ona i iluzja są bardzo
niestaranne. Prawdopodobnie zrobił to, by spowolnić mnie i Obito.
- Obito też tu jest? – zapytałam,
zaglądając przez jego ramię. Mój korytarz był pusty.
Kakashi pokiwał głową.
- Postanowiliśmy się rozdzielić –
powiedział ciężko. – Sei, skup się teraz. Myślisz, że znajdujesz się w tym
miejscu, ale tak naprawdę jesteś gdzie indziej. Wiesz to. Powinnaś to poczuć.
To tak jak sen, z którego musisz się obudzić. – To, co mówił, przyprawiło mnie
o dreszcze. - A teraz skup się i mów mi,
co czujesz.
Zmarszczyłam brwi, ale wykonałam
jego polecenie. Zamknęłam oczy, wsłuchując się w ciszę, która zapanowała.
Zaczęłam oddychać głęboko i powoli, jakby w nadziei, że to pozwoli choć trochę
przedostać się do mojego prawdziwego ciała, ale nic się nie działo. Po kilku,
długich minutach, westchnęłam.
- Kakashi, to naprawdę nic nie da… - W tym
momencie moje ręce powędrowały gwałtownie na wysokość barków i poczułam, że moje
nadgarstki są skrępowane przez chłodny metal.
- Nie otwieraj jeszcze oczu, Sei –
polecił Kakashi, gdy spanikowana już chciałam to zrobić. – Wtedy natychmiastowo
się obudzisz, a ja muszę znać miejsce twojego położenia. – Chciałam przytaknąć,
na znak, że rozumiem, ale poczułam, że coś jest zaciśnięte na mojej szyi i
całej głowie.
- Jest okropnie zimno – wyszeptałam,
drżącym głosem. Usłyszałam jak mój głos odbija się echem od ścian. – To jakieś
pomieszczenie, przestronne – dodałam. – Leżę na czymś twardym i jestem skuta.
- Co jeszcze, co jeszcze? – Kakashi mnie
ponaglał.
- Ech… - Pociągnęłam nosem. –
Powietrze jest świeże, więc nie jestem pod ziemią.
- Jaki kształt, ma to na czym
leżysz? – zapytał.
Poczułam, że moje nogi są ściśnięte.
Również oplatały je jakieś metalowe łańcuchy.
- Chyba krzyża.
- Wiem, gdzie jesteś – powiedział,
po chwili ciszy. Kamień częściowo spadł mi z serca. – A teraz się skup:
Znajdujesz się tam z Madarą. Pod żadnym pozorem go nie prowokuj. Odpowiadaj na
jego pytania, ale przekazuj w nich jak najmniej przydatnych informacji. Po prostu…
pozostań żywa.
Poczułam jego usta, na swoim czole,
jednak ten dotyk wydawał się nierzeczywisty. Otworzyłam oczy.
Od autorki:
Hello everyone!
Witam po ponad dwóch miesiącach (dobrze liczę?) nieobecności. Ponad. Ba, prawie trzech. Ubiczujcie mnie za to, bo aż wstyd. He, he, ale rozdział jest dłuższy o stronę! Starałam się, żeby był jeszcze dłuższy, ale cóż... nie wyszło za dobrze. Miło było wprowadzić w to trochę akcji, lubię opisywać dynamiczne sceny, choć okropnie długo na nimi siedzę. W sumie, jak się nad tym zastanawiam, to wcale tak dużo tej dynamiki nie było... ale i tak się z nią namęczyłam xd Logika, right?
Nie przedłużając. Mam nadzieję, że Ci, którzy to przeczytali enjoyiowali.
Pozdrawiam ciepło! :*
Niezmiernie się cieszę, że wróciłaś :D!
OdpowiedzUsuńTradycyjnie zacznę od błędów, póki jeszcze je pamiętam:
"...i ona stał nieruchomo" - w tym fragmencie Kakashi doznał rozdwojenia jaźni :P.
Było jeszcze jakieś "zamiast" pisane osobno, ale nie powiem Ci, gdzie dokładnie.
Anyway, rozdział fantastyczny! Bardzo podobał mi się ten wątek z ponownym powrotem do świata iluzji.
Sei znowu niczego nie ogarnia, ale właśnie za to ją uwielbiam <3.
Trochę się zgubiłam z tym, jak ona niby znalazła się w tej jakieś kryjówce Madzi, więc mam nadzieję, że jakoś mnie oświecisz w najbliższym czasie :D.
Jej, nie mogę się doczekać akcji ratowania Sei prowadzonej przez Kakasia i Obita ^^. Jaram się, więc liczę, iż tym razem notka pojawi się choć trochę szybciej xD.
A dynamiki było sporo tak na marginesie, a przynajmniej ja mam takie wrażenie.
Mam ten sam problem. Jak tylko muszę opisać jakąś np. walkę, to siedzę nad nią strasznie długo :/. No ale co poradzić xD.
Szablonik boski \(*o*)/, tylko te literki rozmazują mi się przed oczami. Nie wiem, czy to dlatego że jest już tak trochę późno, czy też z innego powodu, w każdym razie chyba lepiej wyłączyć to cieniowanie ^^.
Czasu, motywacji i przede wszystkim weny!
Pozdrawiam, willownight :*
Kakashi jest transwestytą, ale ćśśś xd
UsuńNaprawdę napisałam "zamiast" osobno? Staczam się, oj staczam.
Oświecę. Chyba oświecę, bo to nigdy nie wychodzi tak jakbym chciała, żeby wyszło. Ale może ogarniesz coś z moich tłumaczeń w przyszłym rozdziale xd
Ja po prostu mam schizę na dodawanie cienia do wszystkiego, do czego mogę dodać owy cień. Strasznie mi się to podoba ;__: Ale przyciemniłam trochę, może jest lepiej ;)
Mam nadzieję, że dobrze Ci poszły egzaminy i że oceny poprawione do maksimum :D
Pozdrawiam i dziękuję za komentarz :*
O jejku strasznie się ciesze. Nie dość że doczekałam się rozdziału, to jeszcze jest on specjalnie dla mnie i jest taki zajebisty i szczęście od środka mnie rozpierdala:):):) W ogóle czekałam na niego wczoraj ale niestety impreza wzywała, a tu budzę się rano i taka niespodzianka....podwójna. Podobała mi się ta koncepcja z nieogarnięciem Sei i ze wrociła do gen-coś tam-jutsu chyba tak, nieważne. Ach i Kakashi taki z niego bohateł (tak bohateł) i Godziny szczytu:):):) w tle.
OdpowiedzUsuńStrasznie mnie martwi ze na kolejny rozdział będę znowu musiała czekać, ale cóż takie życie czytelniczki:):):)
Ściskam Cię mocno....mocno mocno;) i kończę tę swoją mało inteligentną wypowiedź....Życzę Ci weny i więcej takich kreatywnych pomysłów:)
szczęśliwa do granic możliwości, rozpierniczona od środka przez radość, mało inteligentna i ogarnięta..............kryzysowa :)
Bohateł <3
UsuńKoncepcja z nieogarnięciem Sei to jest każdym rozdziale xd Tak przynajmniej mi się wydaje. Ach, ta Sei .
Godziny szczytu są cudowne ;3 Sama jestem wielką fanką :D
Teraz wakacje, więc rozdział pewnie będzie szybciej. MAM NADZIEJĘ. Cały czas walczę z moim wewnętrznym leniem. Zamierzam produktywnie spędzić te wakacje :D
Cieszę się, że się cieszysz :) Zmotywowałaś mnie bardzo tamtym komentarzem, musiałam się jakoś odwdzięczyć.
Czirsy! :*
No kryzysowa dobrze napisała to zaszczyt jesli zadedykujesz komuś rozdział hehe.No zajebiście Ci wyszedł nie ma co,ja bym tak nie mógł zazdroszczę o kurwa ja jeszcze muszę fizykę poprawić no to sajonara i pozdro
OdpowiedzUsuńTsume
Fizyka poprawiona? xd
UsuńDziękuję za komentarz i pozdrawiam! :D
jest jest jeeeeeeest! boże ile ja się naczekałam,no więc tak jestem szczęśliwa,bo jest nowy rozdział,mam zajebisty humor bo cieszę się że zadałam[rykoszetem i cudem] do następnej klasy no nie tyle radości że klękajcie narody.sei uwięziona i to z madarą nooo zapowiada się ciekawie hymmmm ale pożyjemy[albo nie] i zobaczymy,a tak przy okazji wiem że jeszcze liceum przede mną ale co ty byś wybrała z tych dwóch kategorii bo ja nie mogę się zdecydować
OdpowiedzUsuń1 zostać weterynarzem
2 iść do szkoły wojskowej
no to tyle z mojej strony 3 maj się
WILCZYCA
Gratuluję zdania ;)
UsuńMam nadzieję, ze jednak pożyjemy XD
Moja znajoma jest w szkole wojskowej i nie narzeka. Myślę, że tam można się bardzo z ludźmi zintegrować, więc to jest plus. Zastanów się, co chcesz robić w przyszłości. Jeśli widzisz siebie jako weterynarza, to wybierz to pierwsze liceum. Ja bym też wybrała to, które ma lepsze opinie. Twój wybór :D
Pozdrawiam ciepło :*
elloooooo! huj wie ile nie komentowałem ale wiesz szkoła itp. no to rozdział fajny sei już wróciła do siebie.No to teraz czekam na kolejny i tak sobie wyobrażam jak się skończy ta historia może sei i kakashi będą mieli dzieci? hehehehXD
OdpowiedzUsuńSHA GOJYO
Dzieci na razie nie planowałam między nimi... zobaczy się na koniec xd
UsuńDziękuję za komentarz i pozdrawiam! :*
Hym, hym, hm...
OdpowiedzUsuńCieszę się, że w końcu przezwyciężyłaś lenistwo i napisałaś nowy rozdział, bo faktycznie jak na Ciebie długo go nie było. Podczas czytania zastanawiałam się, czy Ty to wszystko specjalnie robisz, czy to znowu jakieś przypadki, czy cokolwiek innego.
Po pierwsze, powietrze znowu jest jak budyń! Ja znowu sobie wyobrażam siebie na miejscu Sei, jedzącą powietrze, które jest budyniem. Omnom nom nom! Najlepsze porównanie, który nigdy mi się nie znudzi.
Po drugie, Godziny szczytu <3 Już dawno nie oglądałam, ale uwielbiam <3 Czy tylko mi prawie od razu kojarzą się słowa: "Everybody was kung fu fighting"?
Po trzecie, chciałam zacytować, ale nie umiem znaleźć fragmentu- ten o topieniu kotków w rzece. Od razu w głowie zagrała mi jedna piosenka xd
Ej, ale ja naprawdę nie potrafię znaleźć tego fragmentu... Czy ja go sobie wymyśliłam?! Proszę pomóż mi, bo ja na poważnie już nie wiem. (Trzeba było dzisiaj nie odstawiać cini minis)
Szczerze nie do końca ogarnęłam rozdział. Szczególnie końcówkę. Początek rozumiem- Sei trafia z powrotem do genjutsu i nic nie pamięta (co jest bardzo przykre, a najpierw jeszcze straszne oczy Madary na czarnym tle- aż sama się boję...). Nieporadność Sei- tęskniłam za tym. Biedna nie zdawała sobie sprawy, że kanapa bezpieczeństwa nic jej nie da, ani próby dzwonienia. Ma zbyt małe doświadczenie z psychopatami, nie wie, że oni nie odpuszczają bez względu na wszystko. Na jej szczęście Kakashi nigdy nie był psychopatą, no może zboczeńcem, ale nie psychopatą xD
Cieszę się, że teraz w szybki sposób Sei mogła odzyskać pamięć. Ale tu następuje to, czego do końca nie rozumiem. Kakashi wyrywa Sei z genjutsu Madary do genjutsu w świecie rzeczywistym (o ile dobrze zrozumiałam), po to aby dowiedzieć się od niej co odczuwa, tym samym gdzie jest i pójść ją uratować z Obito.
Właśnie, Obito! Czyli on jednak nie maczał w tym wszystkim swoich palców. Chociaż... Nieeee, to zbyt głupia teoria.
Niestety nie pamiętam, czy dałam Ci jakąś opinię na temat tego szablonu :/ W każdym bądź razie jest baaaaaaardzo ładny.
Enjoyjowałam, więc Twój cel osiągnięty :D
Komentarz nie jest mojej typowej rozprawkowej długości. Ale co zrobić, gdy milion osób przeszkadza ci w jego pisaniu, a jedna co dwie minuty pisze, że cię nie lubi. I weź tu napisz składny komentarz, jak się nie da! Dodatkowo gdy ponad połowa komentarza usunie się przypadkowo ;___;
Teraz Twoja ulubiona część (podsumowanie):
Super nocia! Czekam na nexta! Pisz jak najszybciej! Dużo weny życzę! Lofffki! ;******
Ooo dobrze, że napisałaś podsumowanie, bo już czułam zawód xd
Usuńhttps://www.youtube.com/watch?v=4BvJZTe4L88 nie, nie tylko Tobie xd
Było o topieniu kotków! Że Kakashi na nią tak spojrzał. ODSTAWIŁAŚ. CINI. MINIS?! Jak możesz.
Nie, nie, nie. Bo to jest tak, że Sei została wciągnięta z tej piwnicy w kiepskie genjutsu, a w tym czasie jej prawdziwe ciało zostało przeniesione... pam pam pam, nie powiem gdzie. No i gdy Kakashi biegnie na ratunek do tego świata genjutsu, Sei jest tam tylko podświadomością i gdy zdjął z niej tą pieczęć, iluzja jeszcze bardziej osłabła, bo Sei zaczęła sobie przypominać. A później Kakshi kazał jej się skupić, bo jej ciało było tak naprawdę gdzie indziej. Więc Sei zamknęła oczy i próbowała złamać tę iluzję... no i złamała. Jednak mając zamknięte oczy, na razie czuła tylko swoje ciało w prawdziwym świecie i dzięki temu mogła ogarnąć Kakashiemu gdzie się znajduję. Uch, to trochę skomplikowane jest xd
Rozumiesz? Powiedz, że tak ;(
Osoba, która przeszkadza Ci w pisaniu komentarza, powinna spłonąć na stosie. Hym.
No to loffki i całusy.
Pozdrawiam! :D
To była taka zmyłka- miałaś być rozczarowana moim komentarzem, żeby na końcu doznać zaskoczenia, że mój komentarz był jednak porządny xD
UsuńCarter i jego śpiewanie <3
Ha! Nawet skojarzyłam fragment, ale szukałam go kilka razy w całym rozdziale i nie znalazłam! (To widocznie nie brak cini minis, tylko moja ślepota xd)
Powiem, że tak :) Jest dosyć skomplikowane, ale da się (w końcu) ogarnąć (y)
Powinna się spalić na stosie? Hm... czyli następnego rozdziału jednak nie będzie... (no chyba, że zdążysz xd)
Pozdrawiam!
Kacza princessa.
Elloooo żyje tu ktoś ?
OdpowiedzUsuńTSUME
Żyje ja :D:D:D i czekam na rozdział też z utęsknieniem bo to mój Kakashi world przecież jest;)
Usuńkryzysowa;)
Goooood moooooorning! Metko co ja chrzanię! No to ten teges kiedy napiszesz! Bo mi tak smutno bez tych notek pliiiiiiiisssssssss!
OdpowiedzUsuńWILCZYCA
*matko
UsuńWILCZYCA
Elo elo 3 ,2 ,0 XD Witam w 2015 jeeej,chciałem zapytać czy kochana autorka jeszcze tutaj wróci czy to miejsce stało się ruiną i tylko ja odwiedzam to cmentarzysko miłosnej historii kakashiego i sei,która[mam nadzieję chwilowo] została pogrzebana.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTSUME
czy ja jestem dobrze poinformowana, że jest 2017, a rozdzialiku kolejnego nie ma??? Jeżeli jestem źle poinforrmowana to upraszam o jak najszybsze wyprowadzenie mnie z błędu... Bo to naprawdę fajne opowiadanie i chcę dowiedzieć się reszty! Czy Sei w końcu odzyska swoje wspomnienia? KIm była ta kobieta podająca się za jej matkę? Tyle pytań, a żadnej odpowiedzi... Wrócisz tu jeszcze, czy nie??? Błagam. Come back!!!!
OdpowiedzUsuń