Siedziałam przy
stole w kuchni, dłońmi obejmując kubek z gorącą zieloną herbatą, z którego
unosiła się para. Nieprzytomnym wzrokiem wpatrywałam się w ponury, nocny
krajobraz rozciągający się za oknem. Zdążyłam już zrozumieć, że był on wywołany
moim nastrojem, pomimo, że nie wiedziałam jakimi zasadami dokładnie się to
kierowało. Rozmyślałam. Rozmyślałam o nikim innym, tylko o Kakashim. Po
przywróceniu jego funkcji życiowych Sakura nie wypowiadając ani słowa wybiegła
z salonu, a zaraz za nią popędził Sasuke. Gai jakby się ocknął i w czymś
podobnym do wesołego tańca opuścił pomieszczenie wykrzykując coś co brzmiało
jak „ Ha ha! Siła młodości zwyciężyła!”. Zostawili mnie zdezorientowaną i
szczęśliwą jednocześnie, ale najbardziej przeważało we mnie zwątpienie. Żeby
zająć czymś myśli chwyciłam za ostatni czysty ręcznik i zamoczyłam go w misce w
z wodą. Gorączka Kakashiego zeszła wraz z trucizną, dlatego nie musiałam robić
kolejnego zimnego okładu. Zresztą poprzedni i tak na niewiele się zdał. Jego skóra pokryta była przez powoli zasychającą krew. Wycisnęłam dokładnie mokry materiał i zaczęłam oczyszczać jego klatkę piersiową, najdelikatniej jak
mogłam. Miałam wrażenie, że jeśli zrobiłaby to choć trochę mocniej, to znów by
mu się coś stało. Widocznie jego poprzedni stan wywołał u mnie swego rodzaju traumę.
Gdy kończyłam zmywać zaschniętą krew do salonu ponownie wbiegła Sakura,
wraz z dwoma nieznanymi mi medykami. Gdy zobaczyłam, że biegną w stronę Hatake
natychmiast się odsunęłam, dając im miejsce do popisu. Koło stołu rozstawili
nosze, po czym delikatnie go na nich położyli. Nie wypowiadając nawet słowa
podnieśli szaro-włosego i potruchtali za Sakurą, która weszła po schodach na
piętro, niosąc ze sobą wielką biała torbę. Chciałam iść za nimi, ale nie
pozwolili mi.
A teraz siedzę
bezczynnie na krześle i mam mętlik w głowie.
Z herbaty powoli
uciekało ciepło, a do mnie wtłaczała się niecierpliwość. Powinnam tu tak
bezczynnie siedzieć?
Zważając na to
jak dużo zdarzyło się tego dnia, powinnam czuć się zmęczona. I owszem czułam
się tak. Zdrowy na umyśle człowiek położyłby się w tym momencie w łóżku i
długo, długo spał. Ja z kolei zupełnie nie miałam ochoty na sen. Tykanie zegara
zakłócało ciszę panującą wokół mnie. Leniwie podniosłam na niego wzrok i
obojętnie dotarła do mnie informacja, że jest środek nocy. Tyle rzeczy
rozegrało się wciągu kilku minionych godzin. Byłam nimi przytłoczona, a każda z
nich była mi zbyt bliska, zbyt emocjonalna. Nie mogłam tak po prostu zacząć o
wszystkim rozmyślać. Nie wiedziałam również co powinnam zrozumieć najpierw. Nie
wiedziałam, czy cokolwiek z tego chcę zrozumieć. Byłam po prostu przytłoczona.
Miałam wrażenie, że uczucie przytłoczenia towarzyszy mi w tym świecie cały
czas. A teraz nie mogłam tak siedzieć. Od dawna tak bardzo nie denerwował mnie
spokój, jak tego dnia.
Ciurkiem wypiłam
przestygłą już herbatę i wyszłam z kuchni, po drodze wywalając dwa krzesła.
Och, czyli niezdarność znów mi wróciła.
Podniosłam je
szybko, pełna irytacji do samej siebie i szybkim krokiem opuściłam rezydencje.
Musiałam
przyznać, że Konoha nocą stawała się magiczna. Niebo lśniło miliardami gwiazd,
a wiatr co chwila muskał moją skórę. Było pięknie, a ja wciąż nie miałam
dobrego nastroju. Wydawało mi się, że w tym momencie przestałam kontrolować
pogodę. W przeciwnym razie pewnie by lało. Jak z cebra.
Wyjątkowo miła
odmiana.
Każde miejsce
jakie mijałam wywoływało we mnie różnorakie emocje. Pewnie wiązało się ono ze
wspomnieniami, których nie mogłam odtworzyć. Jednak gdy dotarłam nad jezioro w
którym księżyc odbijał się od tafli wody, dotarło do mnie, że znalazłam się w
tym samym miejscu co trzy tygodnie temu. Tylko, że tym razem byłam sama.
Usiadłam na
wilgotnej trawie, nie potrafiąc rozkoszować się ciszą. Tyle się dzisiaj
wydarzyło…
Chciałabym, żeby
to wszystko się już skończyło. Żebym nie musiała martwić się o wszystkich
dookoła, żebym nie czuła się tak bezradna. Lecz miałam to głupie wrażenie, że
było to niemożliwe, a najgorsze dopiero przede mną. Doprawdy, dobijająca myśl.
Westchnęłam i
przyłożyłam dłonie do twarzy, w geście bezradności. Pachniały bezpieczeństwem.
Kakashim. Tyle razy go dziś dotykałam, że cała przesiąknięta byłam jego
zapachem. Otulał mnie, pocieszał. Sprawiał, że moje serce tak cudownie
przyspieszało. Jak można czuć się tak pięknie i tragicznie jednocześnie. Nigdy
jeszcze nie czułam tak wielkiego wahania emocjonalnego. Ech… tragedia.
Poczułam na
ramionach ciepły, miękki materiał i odwróciłam z przestrachem głowę. Za mną stał
Hikaru, w samej podkoszulce i luźnych granatowych spodniach. Na jego twarzy
malował się lekki uśmiech. Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy, aż w końcu się ocknęłam.
- Nie jest mi
zimno – powiedziałam cicho, cały czas go obserwując.
- Jesteś pewna?
– zapytał podejrzliwie, widocznie mi nie wierząc.
- Nie. –
odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
Nie czułam
zimna. To była idealna odpowiedz, której nie chciałam wypowiadać na głos.
Uśmiech Hikaru
poszerzył się, a moje usta drgnęły mimowolnie. Zajął miejsce tuż koło mnie i
położył się, zakładając ręce za głowę i obserwując niebo.
Byłam wprost zszokowana jego beztroskością. Wydawała się taka odległa. Zastygłam,
zafascynowana tym widokiem.
Widząc, że nie
ruszam się z miejsca, ani nie odzywam ani słowem spojrzał na mnie. Ogniki
zatańczyły wesoło w jego zielonych oczach.
Och.
- Zawsze lubiłaś
oglądać gwiazdy. – powiedział łagodnie i poklepał ręką trawę koło siebie.
Lubiłam?
Ufnie wsunęłam
ręce w rękawy kurtki i otuliłam się nią. Chyba jednak było mi zimno.
Niepewnie
położyłam się na mokrej trawie i oparłam na niej głowę. Niezliczona ilość
światełek zatańczyła mi przed oczami mieniąc się bielą, na czarnym tle. WOW.
Gwiazdy są tak…
magiczne.
Rozchyliłam usta
z zachwytu, by później uśmiechnąć się delikatnie.
- Masz rację –
wyszeptałam – chyba lubiłam je oglądać.
Usłyszałam jego
cichy śmiech. Bardzo znajomy dźwięk.
- Co robisz w
tym miejscu, tak późno w nocy? – zapytał.
Spotkałam się z
nieżyjącą matką, ale Madara ją porwał. Następnie spotkałam Kakashiego, który
zemdlał w moich ramiona, przytargałam go do domu, własnoręcznie pozbawiając go
tlenu. Wykonałam sztuczne oddychanie, oraz pierwszą – z tego co pamiętam –
operację w życiu. Hatake zabrali goście w białych strojach i powstrzymali mnie
przed odwiedzinami. Musiałam odetchnąć świeżym powietrzem, bo nie zdzierżę.
- Nie mogłam
spać – odpowiedziałam spokojnie.
-To tak jak ja –
oznajmił wesoło.
Uśmiechnęłam
się.
- Widzisz? –
zapytał wyciągając rękę w górę i wskazując niebo palcem. – Tam jest mały wóz.
Przymrużyłam
powieki starając się dostrzec wśród gwiazd coś na kształt wozu.
- Nic takiego tu
nie ma – odparłam.
- Tam. –
zatoczył ręką krótką kreskę, a następnie zakreślił trapez.
Zabrał rękę, a
ja z upartością wpatrywałam się w świecące punkciki. Gdzie…
- Chodzi Ci o tą
patelnię? – zapytałam pokazując taki sam kształt jaki wcześniej on.
- Patelnię? –
zapytał rozbawiony.
- Tak –
powiedziałam – Głęboką patelnię, ewentualnie płytki garnek.
Usłyszałam jego
śmiech. Tak często się śmieje. Och, to zaraźliwe.
- Eeee… -
zająknął się, uważnie patrząc w gwiazdy. – Tak, to właśnie mały wóz.
- Dlaczego ktoś
nazwał to wozem?– zapytałam zaciekawiona – Musiał mieć jakieś problemy ze
wzrokiem.
- Masz rację –
oznajmił wesoło – Od dzisiaj ta konstelacja nie będzie się nazywała „Małym
Wozem”, lecz „Małą Patelnią”
Roześmiałam się.
- Idealna nazwa.
Hikaru
odprowadził mnie pod samą rezydencję. Całą drogę rozmawialiśmy o mało istotnych
rzeczach, co chwila wybuchając śmiechem. Naprawdę dobrze było mi w jego
towarzystwie. Zapominałam o problemach, zmartwienia zeszły na drugi plan.
Pożegnał się ze mną buziakiem w policzek i życząc mi dobrej nocy, a ja z
wdzięcznością oddałam mu kurtkę.
Gdy
przekroczyłam próg rezydencji od razu dopadły mnie wyrzuty sumienia. Czułam się
jakbym weszła do domu z wygłodzonymi psami, które rzuciły się na mnie.
Dotarłam do
kanapy i usiadłam na niej, zamykając oczy.
Głupia, głupia,
głupia, głupia.
Nie powinnaś
pozwolić sobie na chwilę beztroskości. Nie w tej sytuacji.
Przejechałam
dłońmi po twarzy, które tym razem nie pachniały Kakashim. Nocny wiatr i kurtka
Hikaru zrobiły swoje. Znów byłam pusta.
Uchyliłam powieki,
a mój wzrok, który już przyzwyczaił się do ciemności dostrzegł, że kanapa
naprzeciw mnie była zajęta. Leżał na niej Sasuke wraz z… Sakurą. Zwrócona była
do niego tyłem, pogrążona w spokojnym śnie. Twarz miał schowaną w jej długich
włosach, a ręką obejmował ją w tali. Spletli ze sobą dłonie, które różowo włosa
przyciskała do serca. Ogólnie kanapa nie pomieściłaby dwóch osób, lecz leżąc
tak blisko ze sobą, spokojnie dali sobie radę.
Miłość jest tak
piękna, tak niezbędna.
Wstałam z
zamiarem znalezienia pokoju, w którym odpoczywał Kakashi. Skoro Sakura spała,
to oznaczało to, że było z nim w porządku. A przynajmniej miałam taką nadzieję.
Pora rozpocząć poszukiwania.
- Piąte drzwi po
prawej – usłyszałam cichy głos Sasuke.
Zerknęłam na
niego.
- Mówisz przez
sen – szepnęłam.
- Zdarza mi się.
– odmruknął, otwierając powolnie swoje czarne oczy i znów kryjąc je za
powiekami.
- Dziękuję –
rzuciłam i najciszej jak mogłam weszłam po schodach na piętro.
Gdy minęłam
pierwsze drzwi moje serce przyspieszyło tempa. Pojawiły się różne myśli,
wyobraźnia wspięła się na wysokie obroty. Drugie. A co jeśli śpi, ponieważ nie
udało się go uratować? Jeśli nie żyje, a ja zastanę go tam przykrytego białym prześcieradłem?
W bardzo złych
myślach dotarłam w końcu do piątych drzwi po prawej stronie i szybko nacisnęłam
za klamkę.
Był tam.
Leżał na łóżku,
pokrążony w śnie i podłączony do kroplówki. Na stoliku obok leżały puste
woreczki na krew. Widocznie wtłoczyli mu ją wcześniej.
Koło łóżka stało
drewniane krzesło, puste. Zupełnie jakby na mnie czekało.
Pogładziłam
dłonią jego powierzchnię, a następnie na nim usiadłam. Było wygodne, trochę zbyt
twarde, ale co to za różnica…
Podczas gdy ja
beztrosko żartowałam sobie z Hikaru, on tu leżał. Nie wiedziałam ile czasu był sam,
ale wątpiłam by Sakura zajmowała się nim długo po moim wyjściu. Może wcześniej
się obudził, ale nie zobaczył nikogo koło siebie? Czy poczuł się wtedy samotnie?
Jestem taka samolubna. Ale nie czas na użalanie się nad sobą.
Uśmiechnęłam się
delikatnie.
Nasze role się
odwróciły.
Teraz to ja
siedziałam przy jego łóżku, podczas gdy jego stan zdrowia był kiepski. Tylko,
że ja byłam nieprzytomna przez dwa dni. Miałam nadzieję, że podświadomość
Kakashigo nie weźmie sobie tego podobieństwa do serca i nie uśpi go na 48
godzin. Naprawdę tego nie chciałam.
Kakashi przespał
całą noc, a ja sumiennie czuwałam przy jego łóżku, starając się nie zasnąć. Za
oknem rozciągał się obrazek mokrego poranka. Oparłam łokcie o brzeg materaca, a
głowę złożyłam na dłoniach. Nie wolno mi było zasnąć, nie wolno. Głowa opadła
mi na miękki materiał, a ciążące powieki zamknęły. Nie zasnąć…
Coś się
poruszyło. Bardzo blisko mnie, niespokojnie. Poderwałam się do góry niczym oparzona,
rozglądając pospiesznie po pokoju. Żadnego zagrożenia. Kto więc…
Spojrzałam na
szarowłosego.
Drgał
niespokojnie, mrucząc pod nosem i wiercąc się. Na jego czole wstąpiły drobinki
potu.
Och, śni mu się
koszmar.
Co powinnam
zrobić? Obudzić go czy, może pozwolić nadal spać?
Ale co to jest
za sen, skoro śni się koszmar?
Tylko, że
Kakashi musiał odpoczywać, potrzebował odpoczynku.
Zaczął krzyczeć.
Złapałam go za
ramiona i zaczęłam nim potrząsać. Przez chwilę nie reagował, zaczął się szamotać.
Lecz nie przerywałam czynności. Jak tak dalej pójdzie będę musiała go obudzić uderzając
otwartą dłonią w twarz.
- Hej, obudź
się, obudź!
Nagle otworzył
oczy, tak wielkie jak spodki. Z przerażeniem odskoczyłam na krzesło.
Rozejrzał się dookoła
oceniając sytuację. Jego wzrok był rozbiegany, oddech przyspieszony. Był
przerażony. Dostrzegł igły, wbite w jego rękę i zaczął je wyrywać.
- Nie! –
krzyknęłam i rzuciłam się by go powstrzymać.
Złapałam za jego
nadgarstki w ostatniej chwili z całej siły starają się go powstrzymać.
- To odtrutka –
powiedziałam łamiącym się głosem, zacieśniając ucisk. Przestał się wyrywać i
powoli odwrócił głowę, patrząc mi w oczy. Tylko, że jego spojrzenie było puste.
- Kim jesteś? –
zapytał głucho.
Przestałam
oddychać, a moje serce stanęło. Puściłam jego nadgarstki, robiąc kilka kroków w
tył. Dopiero wtedy zaczęłam znów funkcjonować. Mój puls przyspieszył jak
jeszcze nigdy dotąd, a mnie powoli zaczęła ogarniać panika.
- Kim jesteś? –
powtórzył bardziej podejrzliwie. Objęłam się ramionami, przerażone spojrzenie kierując
w swoje stopy.
Do pokoju wbiegła
Sakura i Sasuke, a za nimi wparowała Temari. Widocznie usłyszeli krzyki. Wszyscy
uspokoili się na widok przytomnego Kakashiego, a różowo-włosa natychmiast zaczęła
go badać. On nie miał nic przeciwko.
Och…
Blondynka zerkała na mnie niepewnie.
- Sei, co się
stało? – zapytała.
- Nastąpił
koniec. – powiedziałam cicho.
- Jaki koniec? Koniec
czego? – drążyła a w jej głosie pojawiła się nutka strachu.
- Czy może mi
ktoś powiedzieć – powiedział Kakashi wskazując na mnie – Kim ona jest?
Spojrzałam prosto w jego czarne, obojętne wobec mnie oczy. Przewiercały moją duszę.
- Koniec
wszystkiego.
Jak już pisałam wcześniej jest to ostatni rozdział przed przerwą, którą sobie robię. Nie pozostaje mi więc nic innego jak życzyć wam jak najmilszego drugiego miesiąca wakacji :) Do zobaczenia kiedyś :*
Jezu, Jezu, Jezu!!! Nie wierzę! No po prostu nie wierzę! O mój Boże, nie mogę. To...było...zajebiste!! Ty naprawdę twierdzisz, że nie masz weny? Nie mogłam się oderwać. Tylko nie wiem czy dobrze zrozumiałam. Kakashi nie pamięta tylko Sei, tak? Oj nie.dajesz im.się spokoju, oj nie dajesz. Jezu, chciałabym, żeby.oni się w końcu zeszli! Wiem, że teraz masz przerwę, ale kiedy wrócisz, po kilku rozdziałach Kakashiemu ma.wrócić pamięć. Jeśli nie, to znajdę Cię i załaskoczę na śmierć! Muahahahahhahaha! Zemsta doskonała! Weny życzę i pamiętaj. KAKASHIEMU MA WRÓCIĆ PAMIĘĆ I MA BYĆ Z SEI! No... To weny życzę :3
OdpowiedzUsuńTak, zapomniał tylko Sei. Dziękuję, dziękuję i tak naprawdę nie mam weny. O Hikaru nic nie powiem, ale mam co do niego rozpisany plan :D Naruto, Naruto rzeczywiscie dawno go nie było. Bardzo trudno jest mi umieszczać bohaterów pobocznych, albo rozwijać ich romanse, bo muszę to wpasować do mojego planu wydarzeń. Tak samo było z Gaiem. Bardzo chciałam go wprowadzić no i wyszedł pomysł z pocałunkiem :) SasuSaku? Kocham tą parę całym sercem, lecz nie zamierzam jakoś specjalnie ich rozwijać, ponieważ planuje stworzyć o nich blog. Pomysł jest, prolog piszę ale nie wiem kiedy go zrobię. To zresztą jeden z powodów dla którego mam przerwę. Zawładnęła mną nowa historia i możliwe, że jak się trochę wyżyje literacko na nowym pomyśle, to wróci mi też chęć do Sei i Kakashiego. A jak nie to trudno i tak skończę tego bloga! :D Cieszę się, że chociaż tobie podobał się ten rozdział(<3), bo ja jestem nim szczerze załamana. Pozdrawiam :D :*
UsuńA, i taka mała rada. Nie szykuj romansu Sei i Hikaru. Naprawdę. To oklepane. Już widać że on coś.szykuje. Dobrze byłoby też rozwinąć wątki poboczne. Np. Sasusaku. I trochę brakuje mi tam Naruto. Pomyśl o tym kiedy już wrócisz.do pisania. :3
OdpowiedzUsuńWyrażę się tak:o ja pier*lę!!,kurna kakashi stracił pamięć,ale i tak było zajebiste,nadałaś takiego lekkiego dreszczyku pozdro.
OdpowiedzUsuńMONONOKE HIME
Jak dobrze wiesz, jestem czytelniczką Twojego drugiego bloga, a na ten trafiłam poprzez właśnie niego. Większość blogów poświęconych tematyce Naruto, które czytam, to są te o tematyce SasuSaku. Nie wiem czemu mam też taki uraz, że jakoś nie chce garnąć się do opowiadań z nowymi, głównymi bohaterami, chociaż mogą być bardzo dobrze napisane (jak w tym przypadku Sei). Ale pomyślałam, że skoro masz taki fajny styl pisania, to przeczytam chociażby jeden rozdział, a potem coś powiem. Jak widzisz dotarłam do końca.
OdpowiedzUsuńNaprawdę stworzyłaś bardzo fajną postać, która biedna cały czas się zmaga z "amnezją". Trochę rozbawiają mnie reakcje Sei, typu "moje ciało robi coś wcześniej, zanim zdążę pomyśleć". Do tego Sei jest taka roztrzepana, trochę gapowata, co dodaje jej uroku. Jej tok rozumowania jest równie godny pozazdroszczenia- mam na myśli w tej chwili 2 sytuacje. Pierwsza, gdy Sei zaczęła się zastanawiać czy ma dzieci z Hikaru i druga, gdy pomyślała, że jest w kolejnym genjutsu i tak właściwie to jest milutką pandą, a nie ninją.
Biedny Kakashi nie pamięta tylko Sei... Pewnie to znowu Madara namieszał. W ogóle zaskoczył mnie moment gdy Sei została porwana przez własną matkę i cała z tym historia związana.
Teraz tylko mam nadzieję, że miłość wszystko przezwycięży i Kakashi odzyska pamięć (Sei też może przy okazji) i w końcu będą (znowu) razem.
Podoba mi wątek SasuSaku (czemu ja kocham tak tę parę?!). To tak fajnie się czyta, gdy oboje są trochę nieśmiali i próbują zwrócić uwagę drugiej osoby. Szczególnie Sasuke, który sprytnie obmyśla jak być blisko Sakury, a ta niczego nieświadoma biegnie mu z pomocą... Jakie to urocze :)
Wątek z Gaiem również świetny. On i jego siła młodości zawsze poprawiają mi nastrój. Tutaj szczególnie, gdy ukazała się jego inteligencja (reanimacja oddychającego człowieka xD). Hahaha, a na pytanie Sei czy Gai jest gejem, po prostu padłam! A potem jeszcze ta chwila cieszy i wszyscy próbują znaleźć odpowiedź, a Kakashi obok umiera... Genialne!
Czekam na nexta, też będę ten blog obserwować. Pytanie jeszcze tylko do Cb. Ten szablon również sama robiłaś? Też mi się podoba. Tylko czcionka jeśli o chodzi o rozdziały mogłaby być trochę większa.
A i jeszcze jedno.Po przeczytaniu tego co dotąd napisałaś na obu blogach jestem pod wrażeniem. Gdybym nie znała Twojego wieku, to powiedziałabym, że jesteś starsza. Piszesz dużo dojrzalej niż przeciętna 15-latka i twierdzę, że masz talent. Pozdrawiam i weny życzę! ;*
P.S. Jak widzisz długi komentarz again ^^
Totalnie mnie zauroczyłaś tym komentarzem *.* Może dlatego, że jest chyba najdłuższy ze wszystkich na tym blogu ( Uwielbiam długie komentarze!) :D Nie spodziewałam się, że wejdziesz na mojego drugiego bloga, ale jestem mile zaskoczona i cieszę się, że spodobała Ci się również ta historia, jaki rozhisteryzowana Sei, lubiąca pandy :) Odpowiadając na twoje pytanie: Tak, ten szablon też robiłam sama :3 Ale nie wymagał on zbyt wiele pracy. Przynajmniej nie tyle co na moim drugim blogu.
UsuńDziękuję Ci bardzo i Pozdrawiam :*