Mijały dni, a pogoda w Konoha
Gakure robiła się coraz chłodniejsza. Z goryczą przyjęłam wiadomość, że w tym
świecie zima dopiero się zaczynie. Mimo, że złapałam przeziębienie, Kakashi nie
przerwał naszych treningów. Każdy mój dzień wyglądał identycznie. Wstawałam o
godzinie 5:30 i ubierając się ekspresowo, biegłam w stronę pola treningowego,
bojąc się, że mogłabym się spóźnić. I tak zawsze wychodziło na to, że Kakashi
pojawiał się około 10:30, nawet nie próbując tego wytłumaczyć. W mojej
sytuacji, każdy człowiek o zdrowych zmysłach spałby dłużej i pojawiał się na
treningu o godzinie 10, ale ja wciąż ślepo wierzyłam, że Kakashi kiedyś
przyjdzie punktualnie. Głupia ja.
Treningi z nim przeważnie były
dosyć monotonne, ponieważ, każdą technikę wykonywałam perfekcyjnie. W sumie nie
za bardzo wiedziałam po co miałam te wszystkie sesje. Nie były mi kompletnie
potrzebne. Tym bardziej dlatego, że odbywały się one z Kakashim, mężczyzną,
który od zawsze próbuje mi wmówić, że jestem histeryczką i który wprost
uwielbia mi dogryzać, co ja kwitowałam milczeniem.
Od mojego pierwszego nocnego
treningu nie odezwałam się do niego ani słowem i miałam przeczucie, że nie za
bardzo mu to przypasowało. Gdy nie odpowiadałam mu na pytania robił się
rozdrażniony i nerwowy, ale zawsze potrafił szybko się opanować, co skrycie w
nim podziwiałam.
Wracając do mojego
harmonogramu dnia. Po treningu wracałam do swojej ogromnej rezydencji i padałam
trupem na jedną z miękkich sof stojących w salonie, zasypiając na miejscu. Co
dziwne zawsze budziłam się równo z wybiciem godziny czwartej po południu. Wtedy
zwlekałam się z poduszek i wędrowałam do jasnej, przestronnej kuchni. Brałam
sobie coś do jedzenia i wracałam z powrotem na kanapę. Następnie przenosiłam
się mojego pokoju wyposażonego w masę różnych książek. Przeważnie coś czytałam,
czasami po prostu się kładłam, i wpatrywałam tępo w sufi. Ogólnie, nic
ciekawego. Około godziny 20 zaczynałam swój drugi trening, który ciągnął się aż
do północy. Wracałam padnięta do domu, zawsze odprowadzana przez Kakashiego,
chociaż zupełnie nie wiedziałam dlaczego się tym kłopotał. Przecież miał „tyle
rzeczy na głowie”. Ciekawe czy był już odwiedzić Yumiko? Zabawił się? Tylko
seks, tak? Jakie to próżne… ach tak! Rozkład dnia.
W sumie to dalej nie wiele się
działo. Wchodziłam do domu, brałam prysznic, jadłam coś i kładłam się spać. Nie
mogłam nazwać tych dni nudnymi, ze względu na odkrywanie moich nowych mocy.
Było to dosyć fascynujące zajęcie. Gorzej, gdy Kakashi kazał mi je powtarzać
niezliczoną ilość razy. Frustrujące.
Teoretycznie dzisiejszy dzień
nie różnił się niczym od poprzednich. Jednak przekonałam się, że teoria różni
się od praktyki diametralnie.
Dzisiejszego poranka wstawanie
było dla mnie wyjątkowo trudne. Wszystkie mięśnie miałam obolałe, moja głowa
pulsowała w jakimś sobie znanym, okropny, nieprzyjemnym rytmie, a powieki
zrosły się ze sobą. Przynajmniej tak mi się wydawało. Nie miałam siły otwierać
oczu. Nie miałam siły zwlekać się z ciepłego łóżka, nie chciałam znów trenować…
Nakryłam ciepłą kołdrą twarz,
ogrzewając swój zimny nos. Takie przyjemne uczucie. Westchnęłam błogo, chcąc
pozostać w tej pozycji do końca życia. Niestety nie było mi to dane.
Po pokoju rozległy się kroki,
a dźwięk jaki przy tym wydawały spotęgował moją migrenę. Jęknęłam,
niezadowolona, nie widząc nic dziwnego w tym, że ktoś chodzi po moim pokoju. Po
prostu pragnęłam ciszy.
Ciepło jakie do tej pory
dawało mi kołdra w jednej chwili zniknęło a ja desperacko zaczęłam wymachiwać
rękami w powietrzu starając się znaleźć ciepły materiał. Szybko się poddałam,
gdy poczułam dreszcze ogarniające moje ciało. Uderzyłam pięściami w materac,
coś mruknęłam i przewróciłam się na bok, podciągając kolana pod brodę i
obejmując je rękami. Może nie było mi tak ciepło jak wtedy, gdy po uszy byłam
przykryta kołdrą, ale dzięki tej pozycji nie było tak źle. Ktoś dźgnął mnie
palcem w ramię.
- Yyyee… - wydałam z siebie. Strząsnęłam
palec z mojego ramienia.
- Hej – usłyszałam znajomy
głos. – Wstawaj. Spóźniłaś się.
Znowu ktoś mnie dźgnął.
Zamachnęłam się gwałtownie, i z ogromną szybkością podniosłam się do pozycji,
która wyrażała gotowość do walki. Oczy wciąż miałam zamknięte. Musiałam
wyglądać śmiesznie, ale tak bardzo nie chciałam ich otwierać. Było to zbyt
trudne.
Ktoś w jednej chwili złapał
moją wyciągniętą dłoń i obrócił mną w powietrzu, powalając z powrotem na łóżko.
Upadek nie był bolesny, głównie dzięki miękkiemu materacowi, a ja byłam
wdzięczna, że znów znalazłam się w pozycji leżącej.
- Gdybym był wrogim ninja –
powiedział Kakashi. – Już byś nie żyła.
- Ale nie jesteś – mruknęłam
i znów ułożyłam się w pozycji embrionalnej. Całe szczęście to był tylko on.
Mogłam spokojnie spać dalej.
- Ładny masz głos.
Cholera. A tak dobrze mi szło.
Prychnęłam, ciaśniej obejmując nogi rękami.
Poczułam jego rękę na mojej
tali, która zaczęła mną potrząsać. NAPRAWDĘ się starałam powstrzymać dreszcze
jaki przebiegły mi po plecach, ale z bardzo marnych skutkiem. Były one aż za
widoczne. Moje serca zaczęło szybciej bić, a w brzuchu poczułam znajome
łaskotanie. Musiałam przygryźć wargę by się nie uśmiechnąć. Czemu jego dłonie
zawsze muszą być takie ciepłe i miękkie. Czy nie mógł mieć jakichś szorstkich,
grubych pokrytych pęcherzami palców drwala, o wiecznie obniżonej temperaturze?!
Wtedy wszystko byłoby zdecydowanie łatwiejsze.
- Jak już mówiłem – zaczął
głębokim głosem, powoli przesuwając wyżej dłoń. Jego dotyk pozostawiał za sobą
palące ślady. Cała moja skóra mrowiła, a żołądek zacisnął się w mały supeł. –
Spóźniłaś się. – Jego ręka powędrowała na moje ramię i ścisnęła je lekko. Następnie
gwałtownie mnie pociągnęła, wywracając na plecy. Jego dotyk gwałtownie zniknął,
a ja poczułam się dziwnie pusta.
Postanowiłam jednak otworzyć
oczy, głównie dlatego, że bardzo chciałam zobaczyć twarz Kakashiego. Było to z
mojej strony głupie, ale nigdy nie mogłam się powstrzymać. Przy mnie prawie
nigdy nie nosił maski. Światło, które powinno bezczelnie paradować po moim
pokoju, było przytłumione przez ciężkie, sięgające ziemi czerwone zasłony,
dlatego też bez trudu uchyliłam powieki. Wtedy zdałam sobie sprawę w jakim
położeniu się znajduję.
Moje oczy błyszczały sennie,
wpatrując się nie do końca przytomnie w twarz Kakashiego. Miałam lekko
rozchylone usta, bo przez katar nie mogłam normalnie oddychać, policzki piekły
mnie niemiłosiernie, a moje włosy, które zdążyły bardzo urosnąć od
przeprowadzki do tego świata, leżały w nieładzie na białej poduszce,
porozrzucane we wszystkie strony. Powietrze w pokoju było zimne i świeże, ale
od Kakashiego zdawało się bić jakieś wewnętrzne ciepło. Roztaczał wokół siebie piękną
aurę bezpieczeństwa. To była jedna z tych rzeczy, dzięki którym wydawał się tak
niesamowicie pociągający.
Moje ręce leżały bezwładnie koło głowy,
nadając mi bezbronnego wyglądu. Miałam ochotę by pochylił się nade mną. Bliżej.
Chciałam, żeby splótł swoje palce z moimi, chciałam żeby wcisnął mnie w materac
i zaczął całować. Chciałam poczuć ciężar jego ciała na swoim. Tak bardzo
pragnęłam go bliżej. Tylko dla siebie.
Byłam zbyt zmęczona, by się z
tym ukrywać. Moja postawa, wyraz twarzy, to w jaki sposób na niego patrzyłam…
wszystko to wyrażało dokładne odzwierciedlenie moim myśli, pragnienia.
Wiedziałam, że Kakashi to widzi i co więcej wcale mi to nie przeszkadzało. No,
dalej. Zrób coś.
Jego ręką drgnęła, a oczy
pokryła lekka mgiełka. Potrząsnął gwałtownie głową i odwrócił się do mnie
plecami.
- Czekam na dole – powiedział
nerwowo. – Masz być gotowa za 10 minut.
- Czekaj – wyszeptałam i
udało mi się złapać jego dłoń, która odskoczyła jak oparzona pod moim dotykiem.
Ruszył przed siebie.
- Zostań, proszę –
próbowałam, ale usłyszałam tylko trzask zamykanych drzwi. Byłam jednak pewna,
że mnie usłyszał.
Z zawodem zwlekłam się z łóżka
i usiadłam na jego krawędzi, wbijając wzrok w swoje stopy. Nie udało się. Po co
ja w ogóle próbowałam? Bez sensu. Teraz będzie mnie tylko unikał. Ale przecież
to on mnie dotykał. On zaczął. Tylko, że ja byłam tą która została odrzucona i
upokorzona. Znowu. Ze zrezygnowaniem opadłam na łóżko i przez chwilę
wpatrywałam się oblany czerwonym światłem sufit. Och, jestem taka bezmyślna.
Przymknęłam powieki i potrząsnęłam głową. Nie mogę teraz o tym myśleć. Nie
powinno mnie to w ogóle obchodzić. Po prostu o tym nie myśl. Otworzyłam
gwałtownie oczy i jednym ruchem podniosłam się do pozycji stojącej, ślamazarnie
kierując się w stronę szafy. Zegar ścienny zaczął wybijać godzinę 6:00, a jego
rytmiczny dźwięk, przyprawiał mnie o ból głowy. Kichnęłam kilka razy i powoli
pociągnęłam za klamkę, otwierając szafę, która mocno zaskrzypiała. Syknęłam w
złości na przedmioty martwe… żywe zresztą też. Uderzyłam się dłońmi w oba
policzki, chcąc dodać sobie trochę energii. Pospiesznie założyłam na siebie
rzeczy w których mogło być mi ciepło i powłócząc nogami podeszłam do okna
jednym ruchem odsuwając zasłony. Uderzyło we mnie oślepiające światło, które, o
jeju, nasiliło moją migrenę. Co się dzieje z moją głową? Złapałam się obiema
rękami za głowę wydając z siebie przytłumiony okrzyk złości. Nie mam na to
czasu. Za chwilę zaczynam trening. Westchnęłam, próbując narzucić sobie
wewnętrzny spokój. Szybko przetarłam powieki i starając się nie spoglądać na
przerażająco zimny, a jednocześnie słoneczny krajobraz, wychodzący przez okno
podeszłam do małego, drewnianego kredensu i wyciągnęłam z niego gumkę do
włosów. Naprawdę cudem było, to, że w tej zacofanej wiosce, wynaleźli coś
takiego jak gumka do włosów. Szybko związałam włosy w wysoką kitkę, nie
przejmując się tym, że kilka kosmyków pozostało. I tak cała „fryzura” wymknie
mi się spod kontroli podczas treningu. Rzucając ostatnie smętne spojrzenie na
moją zmęczoną twarz i zaczerwieniony nos, odwróciłam się wyszłam z pokoju.
„Co dzisiaj będziemy trenować,
o mój wielki mistrzu?” – to ironiczne pytanie wyświetliło się w mojej głowie,
gdy znaleźliśmy się przy wodospadzie, spadającym do szerokiej porywistej rzeki.
Hałas jaki się przy tym roznosił drażnił moje uszy i sprawiał, że głowa, o ile
to możliwe, bolała mnie jeszcze bardziej. Poranne słońce skryło się za ciemnymi
chmurami i wyglądało na to, że za chwilę zacznie padać deszcz. Same wyobrażenie
o zimnych, wielkich kroplach uderzających w moje wyziębione ciało, wsiąkających
w materiał swetra i moczących moje włosy sprawiało, że odechciewało mi się
czegokolwiek. Zimne powietrze uderzyło w moją twarz i szumiało mi w uszach.
Objęłam się rękami i zaczęłam pocierać swoje zmarznięte ramiona, przestępując z
nogi na nogę. Wbiłam nienawistny wzrok w Kakashiego, który właśnie owijał swoją
szyję żółtym szalikiem. Na jego twarzy gościł dziwny uśmieszek, co ogromnie
mnie denerwowało. I z czego się cieszysz?! Jest cholernie zimno i zaraz zacznie
padać! Co jest w tym zabawnego?!
- Dzisiaj nauczę Cię chodzenia
po wodzie – powiedział to spokojnie, jak gdyby mówił o tym co jadł na
śniadanie.
Czekaj, czekaj… czego mnie
nauczy!? Moje oczy przybrały wielkość pięciozłotowych monet, a usta mimowolnie
rozchyliły się lekko. Czy on żartuje? Jak mam niby chodzić po wodzie?
Ponieważ, wiedział, że nie
zamierzam nic powiedzieć wyprostował palec wskazujący, jakby zamierzał mnie
upomnieć. Zawsze przyjmował taką pozycję gdy chciał coś wytłumaczyć.
- W porównaniu z technikami
jakie do tej pory ćwiczyłaś, chodzenie po wodzie wydaje się błahostką.
O tak, jasne.
- Jednak wymaga pełnej
kontroli nad twoją Chakrą. Już wcześniej tłumaczyłem Ci o przepływie Chakry we
krwi i mam nadzieję, że zdołałaś wszystko zapamiętać. Żyły ją odprowadzające
znajdują się w każdym miejscu twojego ciała. Jak na razie skupiałaś się na tym
by utrzymywać chakre w rękach, brzuchu, głowie i ramionach. Teraz wymagam od
ciebie byś się skoncentrowała i spróbowała skupić ją w stopach. Nie powinno Ci
to sprawić problemu, dlatego dzisiejszy trening będzie krótki.
Przez chwilę patrzyłam na
niego w osłupieniu, starając się poukładać w głowie sens słów, które przed
chwilą usłyszałam. Wszystko co powiedział wydawało się absurdalne i nienaturalne.
Owszem, wiedziałam trochę o Chakrze, ale nigdy nie przypuszczałam, że zdołałam
jej użyć w tylu miejscach ciała. Dziwiło mnie, że w ogóle ją do czegoś
wykorzystałam. No tak. Przecież Tsunade mówiła o tym, że dzięki niej mogę
używać Jutsu, czyli technik wykonywanych przez ninja do obrony własnej. To
znaczy, że gdy wielka kula ognia wydostała się z moich ust, to tylko dzięki
Chakrze? Czy była to ograniczona moc?
Już miałam otworzyć usta by o
to zapytać, jednak w ostatniej chwili przypomniałam sobie, że kategorycznie nie
mogłam tego zrobić. Nie. Odzywać. Się. Do. Kakashiego. Jedna gafa, na ten dzień
w zupełności wystarczyła. Szczekając zębami obserwowałam jak Kakashi porusza
ustami, nie mając zupełnego pojęcia co mówi. Byłam całkowicie pochłonięta wyliczaniem
argumentów, które pomagały mi w zachowaniu milczenia. Wiatr zawiał mocniej
pozbawiając mnie jakichkolwiek zahamowań dotyczących rozpaczania nad moim losem
w myślach. Jeszcze trochę, jeszcze trochę. Te wyrazy odbijały się pusto w mojej
głowie, a ich kłamliwy sens, pomimo
moich największych starań, nie chciał do mnie dotrzeć. Przecież nawet
nie zaczęliśmy.
Co chwila potakiwałam głową
mając nadzieje, że w ten sposób Kakashi pomyśli, że go słucham. Pogratulowałam
sobie w duchu, ponieważ mój plan jak na razie szedł dobrze. Nie wytrzymując
dłużej lodowatej dawki powietrza bezczelnie szczypiącej całą moją twarz
stanęłam do niego tyłem, gestem ręki pokazując, że jestem gotowa by zaczynać.
Nie byłam pewna, czy był to dobry pomysł.
Nawet nie usłyszałam jak
Kakashi do mnie podszedł i stanął przy mnie. O jego bliskiej obecności zadałam
sobie sprawę dopiero, kiedy złapał mnie mocno za ramię i ruszył w stronę rzeki.
- Ej! Czekaj! Co ty robisz!? –
słowa wybiły się z wielką siłą z mojego gardła, a ja już zaczynałam obrażać mój
poziom inteligencji i silnej woli.
- Zaczynam trening –
powiedział spokojnie.
Coraz bardziej zbliżaliśmy się
do szumiącej złowieszczo i liżącej pobliskie kamienie wody. Miałam ogromną
nadzieję na to, że jak znajdziemy się przy jej brzegu to Kakashi przestanie
mnie ciągnąć. Oczywiście, nic takiego się nie stało
Postawił jedną nogę na wodzie,
a ja nie mogłam uwierzyć, że to co właśnie widziałam było prawdziwe. W
rozpaczliwym dźwięku wyraziłam mój strach, gdy pociągnął mnie za sobą. Moje
stopy nie zauważyły żadnego oporu i zniknęłam po pas w potwornie zimnej wodzie.
Myślałam że zaraz się popłaczę. Normalnie zanurkowałabym cała, ale byłam w
dalszym ciągu podtrzymywana przez Kakashiego, który jednym silnym ruchem
wyciągnął moje nogi z wody. Zawisłam w powietrzu pomiędzy rwącą rzeką pod moimi
stopami, a złowieszczo trzeszczącym niebem na górze. Pięknie. Za chwilę rozpęta
się burza. Nie miałam siły ani ochoty by zastanawiać się nad tym jak Kakashi
unosi mnie z taką łatwością i to jedną ręką. Byłam zajęta. Zajęta rozpaczaniem
i użalaniem się nad sobą. Było mi tak zimno.
- Źle – poinformował
spokojnie. – Postaraj się zgromadzić energię w swoich stopach. Skup się i
zamknij oczy.
Myśląc o końcu tego
przeklętego treningu, bez jakiegokolwiek protestu wykonałam jego polecenie.
- Wyobraź sobie, że w twoim
brzuchu kumuluje się potężna energia, którą możesz wykorzystać. Poczuj ją.
Gdy to powiedział, coś
zamrowiło mnie w żołądku, napawając dziwną satysfakcją.
- Zauważ, że nie jest ona
skumulowana tylko w tym miejscu ciała. Chakra przepływa od samego czubka głowy
aż po palce u stóp. Oplata każdy nerw. Wyobraź to sobie. Zdaj sobie sprawę z
tego, że też ją posiadasz.
Moje ciało objęło dziwne ciepło,
a ja sama poczułam się silniejsza, bardziej świadoma. Nagle cały świat przestał
mi się wydawać tak straszny. To ja miałam potęgę…
- Teraz skup się by zgromadzić
jej jak najwięcej w….
- Kakashi – senpai! – rozległ
się jakiś krzyk.
Wszystko stało się tak szybko.
Otworzyłam oczy by zobaczyć, kto do nas podbiega, ale pierwsze co ujrzałam to
zdenerwowany profil Kakashiego, który patrzył w stronę przybysza. Wiatr uderzył
we mnie mocno, ale szybko ogarnęło mnie coś o wiele, wiele gorszego. Mrożące
krew w żyłach zimno zaczęło atakować moje ciało, a moja głowa szykowała się by
eksplodować, przez temperaturę w jakiej się znalazła. Chciałam zachłysnąć się
powietrzem, ale zamiast tego połknęłam słoną wodę.
Puścił mnie! Ten cham, mnie
puścił! Poczułam falę przerażenia, gdy zdałam sobie sprawę, że najbliższe
źródło tlenu oddala się ode mnie w szybkim tempie. Rozpaczliwie kopnęłam nogami
wodę i zaczęłam się do niego przybliżać. Już po chwili wynurzyłam głowę,
starając się wziąć głęboki oddech, jednak było to nie możliwe, ze względu na
ilość wody jaką połknęłam. Z trudem dopłynęłam do brzegu, który teraz wydawał
się oddalony ode mnie o jakieś 2 kilometry. Moje ręce były słabe i zmarznięte
do szpiku kości, ale zdołałam się jakoś wyczołgać na suchy ląd. Krztusząc się i
kaszląc, klęczałam na ziemi, nie do końca rozumiejąc spokojnej rozmowy dwóch
osób stojących naprzeciwko mnie. Ten cham. Puścił mnie.
W tej samej chwili, w której o tym pomyślałam,
jasny piorun przeszył szare sklepienie nieba uderzając dokładnie w środek rzeki
znajdującej się za mną. W całym moim życiu, nie miałam tak bardzo gdzieś
piorunów, niż tego dnia. Nie dość, że w ogóle się go nie przestraszyłam to
jeszcze się uśmiechnęłam słysząc grzmot, roznoszący się niczym echo po terenie rozwijającym
się wokoło nas. Ja nie mogłam wyrazić słowami mojego oburzenia, ale natura robiła
to za mnie idealnie. Sama bym kogoś grzmotnęła, gdybym tylko mogła. Zimna woda
wsiąkała mi w ubrania, a całe moje ciało trzęsło się w niepohamowanych
dreszczach. Moje zęby wystukiwały swój własny rytm, a ręce w przerażeniu
ocierały to nogi, to ramiona nie będąc pewnymi co bardziej drętwieje. Złość
narastała we mnie stopniowo, sprawiając, że przez chwilę nie mogłam oddychać.
Bez większego zastanowienia zerwałam się na równe nogi, chcąc rzucić się
Kakashiego i po prostu go uderzyć. Ale czy naprawdę tego chciałam?
Od kiedy jestem taka agresywna?
Ale tan cham mnie puścił! Tak po prostu. Żeby
sobie przeprowadzić wesołą pogawędkę z kolegą. Jakimi zasadami tak naprawdę
kierował się ten świat? Powinnam czuć się urażona, czy może było to normalne
zachowanie? Ogromna złość pulsowała mi w głowie, rozsadzając czaszkę. Nie
miałam możliwości by to dokładnie przeanalizować. Było mi tak zimno, że nie do
końca wiedziałam co zrobić. Powinnam się jak najdalej oddalić od źródła wody w
czasie burzy, nakrzyczeć na Kakashiego, wrócić biegiem do domu i wziąć gorący
prysznic. Przywrócić krążenie krwi w moim organizmie. Jednak nie miałam siły.
Czułam się dogłębnie skrzywdzona, przez obojętność, jaką demonstrował wobec
mnie Kakashi. Człowiek, na którym zależało mi najbardziej na świecie. I choć
wcześniej nie potrafiłam się do tego przyznać… naprawdę nie chciałam tych
wszystkich nieprzyjemnych sytuacji, które zachodziły pomiędzy nami. Tylko jak
mam zachować spokój w sytuacji w której się znalazłam. Opadłam z powrotem
na ziemię podkulając pod siebie nogi i
obejmując je rękoma. Moje ciało co chwila drżało, a ja sama pochłonęłam się w
smętnych rozmyślaniach o brutalności tego świata. Jak ja mam sobie z tym
poradzić?
- Hai! – czyjś krzyk przywrócił mnie na ziemię, a następnie powietrze
przeszył świst.
Ziemia zadrżała pod wpływem uderzenia
kolejnego pioruna. Znów czułam się mała i nic nie znacząca. Świat był potężny,
a ja mogłam porównać się do małego robaka. Sytuacja wydawała się dramatycznie
komiczna. Siedziałam cała przemoczona na ziemi, koło rzeki podczas rozszalałej
burzy. I w ogóle nie czułam strachu. Utożsamiałam się z każdym grzmotem,
błyskiem, drżeniem. Czułam swego rodzaju upust, gdy niebo rozjaśniały kolejne i
kolejne błyskawice.
- Przestań – usłyszałam cichy głos tuż przy
uchu i ktoś położył mi rękę na ramieniu. Nagle ogarnęło mnie cudowne ciepło, a
ubrania przestały na mnie ciążyć. – Uspokój się, zniszczysz całą okolicę.
Z chwilą gdy rozpoznałam głos Kakashiego,
wzdrygnęłam się gwałtownie, podrywając na równe nogi. Nie chciałam żeby mnie
dotykał. Widziałam jak robi krok w moją stronę, ale w tej samej chwili
przestrzeń pomiędzy nami przecięła błyskawica.
- Nie dotykaj mnie – wyszeptałam dziwnym,
ochrypłym głosem. Moje postanowienie poszło się bujać. – Za każdym razem… - kontynuowałam,
nie bardzo wiedząc czy robię to ja, czy znów ktoś przejął kontrolę nad moim
ciałem. – Za KAŻDYM razem, gdy jestem z tobą dzieją się dziwne,
niewytłumaczalne i przerażające rzeczy.
Zawiał tak silny wiatr, że Kakashi musiał
oprzeć rękę o jedno ze drzew. Ja za to stałam cały czas w jednym miejscu,
zupełnie niewzruszona ciśnieniem powietrza, które targało moimi włosami, psując
misternie ułożoną kitkę. Wpatrywałam się w Kakashiego w dziwną mieszaniną
prośby, złości i rozpaczy. Czekałam na jakąkolwiek odpowiedź. Zaprzeczenie,
bądź potwierdzenie. Tak bardzo pragnęłam by objął mnie swoimi ramionami i
powiedział, że wszystko będzie w porządku.
Jednak nie ruszył się z miejsca, a w uszach
szumiał mi jedynie wiatr.
Moja dolna warga zadrżała niebezpiecznie,
dlatego zacisnęłam usta w wąską linię.
- Nie umiesz mi tego wytłumaczyć? – zapytałam
piskliwie. Żadnej odpowiedzi. – Jeśli nie… to nie chce byś się do mnie zbliżał,
rozmawiał ze mną, dotykał mnie. – mówiłam w przypływie złości, z przerażającą
świadomością, że każde moje słowo było jak najbardziej poważne. – Przebywanie w
twoim towarzystwie przynosi same nieszczęścia.
Piorun uderzył wyjątkowo blisko Kakashiego,
który nawet nie drgnął, cały czas wpatrując się w moją twarz. Jakby próbował
coś wyczytać.
- Dobrze – powiedział po chwili spokojnym
głosem, opierając się bokiem o pień drzewa i nie spuszczając ze mnie wzroku.
Poczułam bolesne ukłucie w okolicach serca,
ale zamierzałam kontynuować.
- Jeszcze dzisiaj pójdziesz do Tsunade i
powiesz, że rezygnujesz ze swojego stanowiska. Niech przydzieli mi innego
trenera. Nie tylko ty posiadasz Sharingan. Jestem pewna, że Sasuke też mógłby
mnie uczyć.
Skinął głową.
- Nie będziesz przychodził do rezydencji
Uchiha. Nie chcę Cię więcej widzieć w swoim domu. – słowo „dom” zabrzmiało w
moich ustach bardzo pusto.
Kolejne skinięcie.
- Byłabym wdzięczna gdybyś zaczął mnie unikać
– powiedziałam głosem przesiąkniętym nieznanym mi jadem. – Najlepiej będzie jak
już nigdy więcej się nie spotkamy.
Tadadada! Udało mi się napisać rozdział 8, w dość krótkim czasie :) Jednak chciałabym wszystkich czytających tego bloga poinformować, że następna notka pojawi się.... za mniej więcej miesiąc. Oczywiście cuda istnieją i może się okazać, że nauczyciele w jakimś nieodgadnionym przypływie euforii podwyższą mi oceny. Jednak... jest to bardzo wątpliwe. Dlatego teraz zamiast spędzać wieczory przy pisaniu, będę musiała uczyć się fizyki, historii i chemii. Nie wiem jak wam, ale mnie taki stan rzeczy absolutnie nie pasuje. No nic. Tak to już jest jak ma się wymagających rodziców :( Koniec o szkole! Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał, pomimo tego, że było on pisany przy bardzo smutnych piosenkach, a nawet zrobiłam sobie krótką przerwę wpisaniu, bo naszła mnie chęć na zagranie marszu pogrzebowego. Jeśli już w temacie smutnych piosenek, to gorąco polecam Pink " Just give me a reason" i Three Days Grace " Pain" "Never too late" i " I hate everything about you". Te ostatnie są bardziej rockowe. Trochę się rozpisałam prawda? Przepraszam, ale może to być krzyk rozpaczy przed nauką. Przepraszam, jeśli bardzo zanudzam. Proszę o pozostawienie komentarzy. Wszystkie przeczytam i odpowiem na ewentualne pytania. Przepraszam jeszcze raz za tą całą wzmiankę o szkole i o to, że nie będzie rozdziału przez następny miesiąc. Pozdrawiam i całuję :*
szkoda że dopero za miesięc,ale nie ma się co przejmować na pewno się poprawisz.biedna Sei jak Kakashi mógł w następnej notce to kakashi powinien być przeziębiony i Sei zagrała by mu na nosie.Ale ja lubię twoje opowiadania i mam nadzieję że sei i kakashi jesnak jakoś się pogodzą.Spełnisz moje prośby? OK to życzę ci najlepszych ocen [ja mam problemy z matmy] mam nadzieję że notka pokaże się szybko no to paaa trzym się!!
OdpowiedzUsuńREMI.
Szczerze mówiąc mam dwa pomysły na Sei i Kakashiego i nie wiem jeszcze, który wybiorę, dlatego nie mogę nic obiecać. Dziękuję, mnie szczęśliwie udało się z matmy wybrnąć ale fizyka... brr. Pozdrawiam :*
UsuńNo i powodzenia z matematyką :D
UsuńZgadzam się kakashi powinien być chory [co za kurwa cham]czekam na nexcio i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNotka jak zawsze świetna,życzę naj wyników w nauce.
OdpowiedzUsuńnaj naj lepszy wyników i śwadectwa z paskiem [ale nie na du**e] fajnie-zajebisty rożdzialik.
OdpowiedzUsuńhej niedługo jest Boże Ciało to masz sporo czasu na naukę[chociaż 4 dni to nie tak dużo].Pozdro i powodzenia
OdpowiedzUsuńNieeeeee,nie wytrzymam miesiąca bez twoich opowiadań,no ale cóż szkoła jest[rzekomo] najważniejsza,życzę powodzenia w nauce,a nocia wyszła jak zawsze bosko,chociaż wkur*** się na kakashiego,ale mam nadzieję że wszystko się ułoży i się pogodzą.
OdpowiedzUsuńkurcze aż miesiąc no nie wiem jak wytrzymam, mam nadzieje ze pojawi sie tu cos wczesniej hehe :* pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńa i chcialam cie poinformowac ze dodaje twojego bloga do moich linkow, mam nadzieje ze nie masz nic przeciwko :)
Nie <3 Nie mam nic przeciwko :) Dziękuję i pozdrawiam :*
UsuńNominowałam Cię do "The Versatile Blogger Award". Więcej informacja znajdziesz na :
OdpowiedzUsuńmynameisnobodyyy.blogspot.com
Pozdrawiam, Mrs Pe