Prolog
Czemu to robisz? – zapytał
spokojnym głosem, jednak dało się w nim wyczuć nutkę zdenerwowania. – Czemu
chcesz się tak poświęcić?
- Nie ma sensu teraz o tym
dyskutować – odparłam dziwnym, grubym tonem, bębniąc palcami w blat kuchenny i
starając się unikać kontaktu wzrokowego. Wystukiwałam pusty rytm, który
zupełnie nie współgrał z cichym tykaniem zegara ściennego. – Już dawno podjęłam
decyzję.
- Nie musisz przecież….
- Dobrze wiem co robię – powiedziałam,
czując dziwna suchość w oczach i ustach. – Naprawdę myślisz... – wzięłam
głęboki oddech i zamrugałam kilka razy. – że robiłabym to gdybym nie musiała?
Usłyszałam jego ciężkie
westchnięcie, które zmusiło mnie do przeniesienia na niego wzroku. Przeczesał włosy dłonią sprawiając, że potargały się jeszcze bardziej. Gwałtownie przycisnął plecy do oparcia kanapy, kładąc ręce po obu jego stronach. Wzrok miał pusty, utkwiony w wygasłym
kominku.
- Nie rób tego – powiedział
niepewnie. – Nie idź.
- Muszę – odrzekłam, tym razem
piskliwie podchodząc bliżej. – Myślałam, że tobie też na tym zależy.
Spojrzał na wzrokiem pełnym nienawiści. Nie do mnie. Do moich słów.
Spojrzał na wzrokiem pełnym nienawiści. Nie do mnie. Do moich słów.
- Nie chciałbym tego… nie chciałbym
niczego, za taką cenę. – Jego głos był tak chłodny, że przeszły mnie
dreszcze.
Przechyliłam głowę w bok, wydając z
siebie żałosny jęk i próbując się uśmiechnąć. Usiadłam koło niego po turecku.
- Wszystko będzie dobrze –
mruknęłam, starając się by zabrzmiało to jak najpewniej. – Poradzisz sobie,
zawsze sobie radziłeś… wiem o tym. Jesteś silny…
- Wystarczy. – Podniosłam wzrok.
Twarz miał zwróconą w moją stronę, a od jego oczu wciąż bił dziwny, nieznany mi chłód. – Nie potrzebuje twoich zapewnień, o tym że wszystko się ułoży. Nie ułoży się. Gdybym rzeczywiście był silny, wszystkie bliskie mi osoby… - zawiesił na chwilę głos -….nie byłyby martwe. Potrafiłbym je obronić. Nie wiesz jak to jest, gdy na twoich oczach umiera ktoś bliski. A potem żyjesz z tą świadomością, że gdyby tylko nie brakowało ci siły to zdołałbyś go uratować. – Uśmiechnął się smutno. – Więc zdobyłem tą siłę. Tylko w fizycznej formie. Byłem przekonany, że z moimi zdolnościami zdołam obronić swoich przyjaciół. Nie przygotowałem się na utratę kolejnych osób. Jako shinobi… powinienem trzymać wszystkie uczucia dla siebie. Nie pokazywać tego co dzieje się wewnątrz mnie. I zawsze tak robiłem, ale teraz proszę. Proszę cię, żebyś została.
Twarz miał zwróconą w moją stronę, a od jego oczu wciąż bił dziwny, nieznany mi chłód. – Nie potrzebuje twoich zapewnień, o tym że wszystko się ułoży. Nie ułoży się. Gdybym rzeczywiście był silny, wszystkie bliskie mi osoby… - zawiesił na chwilę głos -….nie byłyby martwe. Potrafiłbym je obronić. Nie wiesz jak to jest, gdy na twoich oczach umiera ktoś bliski. A potem żyjesz z tą świadomością, że gdyby tylko nie brakowało ci siły to zdołałbyś go uratować. – Uśmiechnął się smutno. – Więc zdobyłem tą siłę. Tylko w fizycznej formie. Byłem przekonany, że z moimi zdolnościami zdołam obronić swoich przyjaciół. Nie przygotowałem się na utratę kolejnych osób. Jako shinobi… powinienem trzymać wszystkie uczucia dla siebie. Nie pokazywać tego co dzieje się wewnątrz mnie. I zawsze tak robiłem, ale teraz proszę. Proszę cię, żebyś została.
Poczułam ogromną gule w gardle. Z
całej siły zacisnęłam powieki, starając się nie rozpłakać. Przesunęłam ręką po
jego włosach. Spojrzałam w jego czarne oczy.
Przesunęłam wzrok po jego nosie, aż w końcu zatrzymałam się na rozchylonych
ustach. Gula w moim gardle przybierała na sile. Wydałam z siebie dziwny jęk.
Przysunęłam się do niego bardzo powoli i musnęłam wargami jego usta. Były zimne
i miękkie. Położył ręce na moich ramionach i wcisnął mnie w poduszki leżące na
kanapie. Już po chwili poczułam na sobie ciężar. Znajomy ciężar. Szybkie bicie
jego serca zdawało się współgrać z moim. Naparł mocno ustami na moje wargi,
zanurzając ręce w moich włosach. Pogłębiłam pocałunek czując narastającą
rozpacz. Łzy spłynęły mi mimowolnie po twarzy dając upust wszystkim emocjom. Dopiero
teraz zdałam sobie sprawę jak wiele musiałam stracić i jak bardzo tego tracić
nie chciałam. Przejechałam dłonią po jego plecach. Oderwał się od moich ust, opierając
łokcie po obu stronach mojej głowy. Był tak blisko. Był to prawdopodobnie ostatni raz, gdy patrzyłam na te oczy.
Załkałam
głucho, brutalnie go od siebie odpychając. Całą siłą woli wysunęłam się spod
niego i pobiegłam w kierunku drzwi. Nacisnęłam mocno klamkę, rzucając ostatnie
spojrzenie za siebie. Siedział na kanapie, oszołomiony, przerażony, wpatrując
się we mnie matowymi oczami. Załkałam żałośnie i wyszłam zatrzaskując za sobą
drzwi. Nie próbował mnie więcej zatrzymać.
oooooooo kolejny blog o Kakasim , suuuper :D Czekam na dalszy ciag akcji :P
OdpowiedzUsuńCiekawy prolog, czuję się zaintrygowana. Czy mężczyzną jest Kakashi? Kim jest kobieta i co planuje zrobić? Jaka jest ich przeszłość i co stanie się w najbliższej przyszłości? Wyłapałam dość sporo braków przecinków, ale nie wypisywałam ich, w każdym razie warto by je wyłapać i poprawić, żeby wszystko było idealnie. A tu jedno niedopatrzenie:
OdpowiedzUsuń„Spojrzał na wzrokiem pełnym nienawiści.”
Poza tym, jest w porządku. Rzadko czytam coś, co nie ma bezpośredniego związku z Akatsuki, a jednak Kakashi także jest jedną z moich ulubionych postaci i jak znalazłam Twój blog na spisie, od razu zdecydowałam się zaglądnąć. Nie wiem, czy skomentuję wszystkie rozdziały, ale z pewnością wszystkie przeczytam, bo chciałabym być na bieżąco i wpadać częściej.
Pozdrawiam, Mukudori.
[historie-niewyszukane.blogspot.com]